
piątek, 30 grudnia 2011
Dlaczego mnie to wciąż dziwi?
***
Dlaczego mnie to wciąż dziwi? Przecież już od jakiegoś czasu widzę, że ludzie maja wszystkich w głębokim poważaniu i myślą tylko o sobie. Ja też jestem egoistą, ale w sytuacjach, w których bycie miłym dla innych nie wymaga ode mnie działań ponad normę, robię to co mam zrobić tak, żeby innym nie sprawić problemu. 5 razy poprawiam się na miejscu parkingowym, starając się nie wyjść za linie, żebyś tylko ty miał gdzie stanąć. Nie wieszam swojego prania tak, żebyś ty kochana sąsiadko nie mogła powiesić swojego. Nie. Jakoś naturalnie przychodzi mi wieszanie prania, żeby zajmowane przezeń miejsce było jak najwęższe, a nie żeby zajmowało cały sznurek.
Trochę myślenia, ludzie. Nie jesteśmy sami na świecie, a w najbliższym otoczeniu jest sporo innych osób. Nie musimy się znać osobiście, żeby sobie pomóc. Nie musisz zrobić nic ponad to, co zrobiłbyś/zrobiłabyś normalnie, żeby ułatwić mi życie i oszczędzić mi nerwów.
Dlatego na nowy rok, życzę wam wszystkim więcej oleju w głowie, więcej wątpliwości przed podejmowaniem głupich działań i więcej życzliwości dla innych.
Ja, Fiyo, życzę wam wszystkim mądrzejszego Nowego Roku.
niedziela, 25 grudnia 2011
Paweł Panfil - teoretyk związków
Historia prosta jak budowa cepa. Chłopak poznaje dziewczynę, chłopak podoba się dziewczynie, dziewczyna chłopakowi i po jakimś czasie zaczynają związek, ale jaki?
1. Chłopak to pantoflarz, a ona chce zastąpić mu matkę.
Bardzo smutny i troszkę żałosny typ związku. On - często maminsynek, ona - często typ mamusi. Związek charakteryzuje się tym, że któreś z partnerów co jakiś czas używa sposobu mówienia 10 latka/tki, czyli jest zajebiście słodko-pierdzący/a. Jeśli druga strona akceptuje taki stan rzeczy lub co gorsza, robi to samo, to związek ten ma szansę na przetrwanie do momentu, aż któreś ze związkowców nie stwierdzi, że coś tu jest nie halo i nie przerwie żenującego przedstawienia.
2. Oboje są normalni, do tego nie obnoszą się ze swoją miłością w towarzystwie
Mój ulubiony typ. Nie muszę rzygać kiedy para zaczyna się całować na imprezie. Podchodzą do otoczenia na luzie. Można pogadać z obojgiem i na osobności. Przebywanie w ich towarzystwie nie grozi utratą wzroku ani wyciekiem tęczowej wydzieliny z uszu.
3. On spokojny, ona szalona.
Związek tymczasowy. Jeśli on jest zbyt spokojny, ona szybko się znudzi. Jeśli ona jest zbyt szalona, on długo nie wytrzyma. Związek na czas bliżej nieokreślony, ale raczej nie na stałe. Chyba, że jest coś co łączy tych dwoje grubym i mocnym węzłem miłości.
I to tak w skrócie trzy typy związków. Więcej w mojej nowej książce "Co im kurwa odpierdala, czyli jak przetrwać związek znajomych".
piątek, 23 grudnia 2011
Pierdoleni hipokryci
Nie chodzi mi o to, że jest to trochę nielogiczne zważywszy na to, że im wyższa klasa tym mniej osób uczęszczających na lekcje religii. Przyjmijmy tu lekcje religii jako wyznacznik zasadności takich wydarzeń. O ile w pierwszej klasie liceum ta liczba mogła być nawet spora, to w trzeciej jest to raptem kilka osób, czasem mniej niż jest wymaganych do prowadzenia zajęć.
Oczywiście przyczyny są różne. Często jest to po prostu lenistwo, albo chęć oszczędzenia czasu. Innym razem jest to inna wiara, bądź brak wiary. Czego byśmy nie podali, może być to równie dobrze nasz argument przeciw uczestniczeniu w takich wydarzeniach jak jasełka. Nawet jeśli pominiemy argumenty wyznaniowe, to organizowanie takich wydarzeń jest bezsensowne pod względem czysto logistycznym.
Dlaczego apele w szkołach nie powinny trwać dłużej niż godzina? Bo jeśli będą trwały dłużej, to uczniowie się zwyczajnie znudzą. I nie ważne ile elementów "części artystycznej" tam wepchamy. Przecież nawet Przegląd Artystów Szkolnych jest nudny! A dyrekcja i grono pedagogiczne, jakby na przekór stawia sobie cel: utrzymać uczniów na sali przez 2 godziny we względnym spokoju. Przecież to niewykonalne! Szczególnie, że sposób jest też niezbyt rozrywkowy. Widzieliśmy ten zapał z jakim uczniowie wychodzili odśpiewać kolędy. Entuzjazm bił ze sceny!
Co do samych jasełek. Podziwiam księdza, który najwyraźniej napisał to... przedstawienie? Nie wiem do końca co to miało być. Wnioskuję, że to on jest autorem, bo stał z boku ze scenariuszem i cieszył michę. Jak można mieć tak ograniczony pogląd na świat. Zacznę od hitu jakim było zdanie "Komp to takie urządzenie, na którym można grać w różne fajne gry, przechodzić poziomy i zabijać". Najwyraźniej księdza przygoda z grami zakończyła się w momencie kiedy podejrzał jak jakieś dziecko gra na pegazusie. No nie potrafię sobie tego inaczej wytłumaczyć. Chyba, że jedyną grą w jaką grał był Wolfestein 3D. Przeraziła go brutalność tej gry (mój Boże, przecież tam można było zabijać psy!) i postanowił przywołać to traumatyczne wydarzenie w swoim zajebistym dziele.
Nie chce mi się nawet zaznaczać, że gry w większości już na tym nie polegają, a poza tym granie przynosi wiele korzyści: od nauki języków, po poprawę zdolności manualnych i refleksu.
Wolałbym bardziej skupić się na genialnym przekazaniu filozofii chrześcijańskiej. Bóg jest miłością. Tylko miłości od ciebie oczekuje. Masz jednak wolną wolę i możesz wybrać. Ale jeśli wybierzesz coś innego niż miłość do Boga, to żegnaj raju witaj piekło. A Ewa nie popełniła grzechu. Nie, nie... to nie był grzech, to był jej wybór, którego konsekwencje musiała ponieść. Ja nie wiem czy to ja jestem tak ograniczony i widzę to tylko jako "albo wybierzesz, to co ja chcę, albo wpierdol", albo to myślenie księdza jest szczelnie zamknięte w jakieś ciasne ramki i on nie potrafi tego zauważyć, mimo że sam o tym mówi.
Co jest takiego w systemie edukacji, że jak ludzie trochę w nim posiedzą, to zapominają o tym, że pracują z ludźmi. Nie chodzi mi tu tylko o dyrekcję, ale też o nauczycieli. Zadają na święta, wierzą, w dobre intencje uczniów, wierzą w to, że uczniowie chcą się uczyć i naprawdę obchodzi ich matura. To wszystko jest jakieś odrealnione. Okazuje się chyba, że ciągłe wpajanie tej samej wiedzy zabija wyobraźnię i ci, którym się to zdarzyło nie potrafią sobie wyobrazić świata innego niż ich własny, ani ludzi, którzy mogli by nie być zainteresowani tym światem.
To wszystko jakieś chore. Cieszę się, że to mój ostatni rok w tej szkole. Skończę ją i wypieprzam stąd, bo moje zdrowie psychiczne jest już na wyczerpaniu.
sobota, 17 grudnia 2011
Bardzo blogowo
To z jednej strony.
A z drugiej strony. Czuję się czymś wypełniony. Jakąś taką energią i chęcią. Mam ochotę coś stworzyć. Żeby dorównać temu co usłyszałem (chociaż nie musi to być muzyka), ale też, żeby napełnić się bardziej.
Ciekawe uczucie.
czwartek, 15 grudnia 2011
Ty k**wa ja wiem co!
niedziela, 11 grudnia 2011
Nie chce mi się.
poniedziałek, 21 listopada 2011
sobota, 19 listopada 2011
Tak bardzo śmiechłem
środa, 16 listopada 2011
Mój kochany kucyk
poniedziałek, 14 listopada 2011
SPOILER
Baby są jakieś inne

środa, 2 listopada 2011
Wrong definition?
wtorek, 1 listopada 2011
...ten nie żyje.
A kto umarł...
sobota, 29 października 2011
Dlaczego tego nie przyznasz?
sobota, 22 października 2011
Całe życie z wariatami
wtorek, 18 października 2011
Etos elity
środa, 12 października 2011
Pozdro dla kumatych
niedziela, 9 października 2011
wtorek, 4 października 2011
Już wystarczy...
wtorek, 27 września 2011
Przedzieranie przez błony :)
niedziela, 25 września 2011
Co nas boli, co nam przeszkadza
piątek, 23 września 2011
Nie daj się zmylić, mam parcie na szkło.
środa, 21 września 2011
Dajcie mi dobry film!
wtorek, 20 września 2011
Kiedy robimy się starzy...
sobota, 17 września 2011
Bo jebnę...
środa, 14 września 2011
To nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy
Einstein powiedział:
"Jest to właściwie jakiś cud, że nowoczesny system nauczania nie zadusił [we mnie] do końca świętej ciekawości badawczej."
Co jak rozumiem zostało sparafrazowane na wikicytatach tworząc:
"Jest cudem, że ciekawość przeżywa typowe wykształcenie."
Pielęgnujmy więc ciekawość, w przeciwnym wypadku... to wszystko na nic.
EDIT
I weź tu coś cytuj człowieku... się jebie wszystko doszczętnie, całkowicie...
wtorek, 13 września 2011
Jakoś tak dobrze :)
poniedziałek, 12 września 2011
Tak bardzo smutny :(
AJM FEJMUS!
niedziela, 11 września 2011
WTF MAN?!
sobota, 27 sierpnia 2011
110. post
czwartek, 25 sierpnia 2011
niedziela, 21 sierpnia 2011
No dobra, wróciłem.
Tak więc możecie spokojnie co jakiś czas tu zaglądać, żeby poczytać jak to sfrustrowany Fiyo wylewa swoje żale do internetu. Co tydzień coś mnie irytuje, więc prawdopodobnie raz w tygodniu pojawi się jakiś nowy wpis. Pokazałem swoje piękne ciało na nowym banerze i liczę na to, że zwiększy to znacząco oglądalność mojego bloga.
A tymczasem trzymajcie się i zbożnej niedzieli wam życzę...
...buahahahahahah.
piątek, 19 sierpnia 2011
Jak zaruchaliśmy planetę i czemu nie myślimy przestrzennie?
Odpowiadając na pierwsze pytanie "Jak zaruchaliśmy planetę?" (pisząc "zaruchaliśmy", mam na myśli zaludniliśmy i dalej zaludniamy). Odpowiedź jest w miarę prosta.
Cause we don't give a fuck.
(Bo my nie dajemy pieprzenia)
Mamy gdzieś co się stanie z innymi gatunkami. A chuj, że jakiś gatunek ginie, bo my sobie urządzamy na nim polowania. A chuj, że Ziemię będzie sobie można pizdę podetrzeć, bo ją rozpruliśmy, wyciągnęliśmy z niej flaki i zjedliśmy je zagryzając kajzerką.
huj. ;)
Drugie pytanie jest już trudniejsze.
Staliście na pewno nie raz i nie dwa w kolejce w markecie. Przy kasie w kolejce. Przy taśmie dokładniej rzecz ujmując. I jak wyłożyliście swój shit na tę taśmę? Czy ogarnęliście w przestrzeni wasze zakupy? Czy pomyśleliście o tym, że za wami stoi ktoś z dużymi zakupami i w sumie mógłby już wyłożyć swój bajzel na tę taśmę, gdyby całej przestrzeni nie zajmowały wasze jebane cukierki rozrzucone po całej, jebanej przestrzeni?
Nie chodzi mi tu o układanie wszystkiego ekonomicznie, kiedy ma się wózek zakupów i jest się w Selgrosie, bo wiadomo, że najszybszym sposobem będzie wyłożenie byle jak i przejechanie pustym wózkiem, by byle jak zapakować staf z powrotem, zapłacić i odjechać, zwalniając miejsce.
Nie, chodzi mi o takie zakupy w Nettcie czy Biedronce. Gdzie w kolejce obok taśmy stoi 5 osób i każda ma po 5 rzeczy. I od tego jak ułożymy te rzeczy, zależy co się będzie działo z osobami za nami.
Ale my generalnie mamy wyjebane i kładziemy gdzie bądź. I to się wiąże z pierwszym pytaniem. Bo dzięki takiej postawie nasz gatunek zdominował Ziemię, ale z drugiej strony... kurwa, to kto zaprojektował tę całą infrastrukturę? A może kiedyś myśleliśmy więcej...
poniedziałek, 15 sierpnia 2011
Kurwa mać, muszę biegać
"Skąd się biorą te koszmary? Wypłosze spod krzaka, nieuki jebane."
Dlaczego ja nie chodzę po ulicy z chęcią wpierdolenia pierwszemu napotkanemu "frajerowi"? Co jest ze mną nie tak? Jaki błąd popełnili rodzice w moim wychowaniu? Uczyli mnie? Nie olewali mojej osoby? Poświęcali mi czas? Co ja takiego zrobiłem w odpowiednim czasie, że nie jestem kurwa maszyną do wpierdalania? No dlaczego?! W odpowiednim momencie wpoili mi strach przed konsekwencjami i dlatego nie mam w dupie co się z kimś stanie jak mu jebnę? Może ja po prostu za bardzo cenię, to chujowe życie, które nie ma żadnego sensu (nie mówię tu konkretnie o swoim, chodzi mi o wszechobecny bezsens istnienia). Może powinienem jakoś zaakceptować śmierć i wtedy byłoby mi wszystko jedno. A może po prostu jestem tchórzem. Może tak...
Strach jest ludzki, dzięki strachowi , dzięki temu, że prehistoryczny człowiek spierdalał przed dużym zwierzakiem z ostrymi zębami, mogę dzisiaj pisać.
Ale ludzkie jest też kozaczenie. To, że człowiek sprawdza jak daleko może się posunąć w swoich działaniach. Dzięki temu też mogę dzisiaj pisać.
I co z tym fantem zrobić...
...chuj.
sobota, 6 sierpnia 2011
Zastrzel mnie... tylko tak porządnie.
to: http://www.youtube.com/watch?v=RScZrvTebeA
a kiedy się skończy: http://www.youtube.com/watch?v=ssyg33PqJTI
Miałem pisać o nowym Harrym Potterze, który zarobił miliard dolarów i jest na liście najbardziej kasowych filmów ever (jak i pozostałe części), ale poruszę mój ulubiony temat - niezrozumienie.
Potrzebuję odrobiny sensu... to nie jest tak, że ja się wszystkiego czepiam, bo uważam się za mądrzejszego, albo dlatego, że chcę, żeby ludzie myśleli jak ja. Nie, ja potrzebuję tej odrobiny sensu w rozumowaniu innych, żebym mógł ich zrozumieć. Jestem zmęczony rozmowami, które nie mają sensu, albo takimi, które zostały już przeprowadzone. Nie mam ochoty rozmawiać o tym jak to sąsiad z na przeciwka brzydko przemalował swój dom. To jest temat na rozmowę? Naprawdę? :(
Vonnegut słusznie zauważył, że ludzie powinni nauczyć się ignorować złe chwile i skupiać się na tych dobrych. Wiem, że tak powinienem robić, ale jeszcze nie jestem na tym etapie... kto wie, może nigdy nie będę. Jeśli nie, to już sobie współczuję.
Szkoda, że faceta już nie. Kiedy przeczytam już ostatnią z jego książek, to zacznie mi go brakować. Dobrze jest mieć taki punkt zaczepienia, wokół którego można się poruszać. a jak on odchodzi... dupa, dupa i nic więcej.
Taka ładna pogoda, a ja tu smęty smęcę... cóż, każdy czasem musi coś z siebie wyrzucić. Oszczędzam na psychologu :]
Jeśli jesteś nieszczęśliwą osobą, która to przeczytała, to przepraszam i dziękuję... wróć za jakiś czas, może będzie lepiej :]
piątek, 29 lipca 2011
O religiach słów kilka...
Kościół założony przez Henryka "Ruchacza Puchacza" VIII, który chciał nie mógł się dorobić męskiego potomka, więc zażądał od papieża unieważnienia jego małżeństwa i spotkał się z odmową. Korzystając, więc ze swojej władzy stworzył własny kościół, którego głową się ogłosił by móc w nim uzyskać upragnione przerwanie więzi małżeńskiej. Przy okazji zagarnął kościelne dobra, zniósł celibat i zakony oraz wprowadził mszę w języku angielskim, co na pewno bardzo się spodobało ludowi, bo w końcu było wiadomo, o co chodzi ( wcześniej była po łacinie, mam rację?).
No dobrze, ale rozpatrzmy zbawienną rolę tego Kościoła. Jakie ma on uprawnienia, żeby prowadzić nas do zbawienia? ( a o to przecież wszystkim chodzi). Został założony przez faceta, który chciał uzyskać rozwód, ale go nie dostał. Znalazł więc jakąś lukę prawną i stworzył własny odłam by zaspokoić swoją zachciankę. Na jakiej podstawie? Czy znalazł odpowiednie wersy w Biblii mówiące o zniesieniu celibatu? Who knows.
To jest chyba generalnie problem odłamów. Ktoś odłącza się od głównego nurtu,, bo coś się mu w nim nie podoba. Naprawia, więc te niedogodności w swoim Kościele. Niektórzy podpierają się Biblią, jak np. Zielonoświątkowcy interpretując ją bardziej dosłownie niż katolicy.
Widzicie ten mechanizm? Coś mi nie odpowiada, więc tworzę coś co będzie mi odpowiadało, odłączając się od większości.
No dobra, ale katolicy nie są wcale lepsi. Można powiedzieć, że Chrześcijaństwo, to rozwinięcie Judaizmu. Bazujemy na tym co już mieliśmy, ale dodajemy coś "od siebie" czyli w tym przypadku Nowy Testament. Ale uwaga. Rzecz nadal dzieje się na Bliskim Wschodzie. Dopiero pan Paweł z Tarsu wyrusza ze "słowem bożym" w świat. Przypomnijmy, że pan Paweł nie spotkał nigdy Jezusa. On zanosi książkę do nas, a my niesiemy ją jeszcze dalej i rozpoczynamy nasze misje chrystianizacyjne, krucjaty itd, itp.
No dobrze. Judaizm ma objawienia od Boga. Bóg pogadał z Abrahamem, Izaakiem, Jakubem, Józefem, później prowadził liczne dialogi z Mojżeszem, dał mu dziesięć przykazań mimo, że Aaron kładzie przed nimi mannę 4 rozdziały wcześniej, ALE NIEWAŻNE!
TO WSZYSTKO NIEWAŻNE! Bóg Abrahama to kawał skurwysyna ALE TO TEŻ NIEWAŻNE!
Czy chcę przez to powiedzieć, że Chrześcijaństwo to taki odłam Judaizmu poszerzony o nowe rozdziały Świętej Księgi? Ale przecież Jezus był Synem Bożym, czynił cuda, objawienia itd, itp. Nie, nie, nie. Ja tego nie mówię. Ja chcę zapytać o tych wszystkich ludzi PRZED JUDAIZMEM. PRZED TYM JAK BÓG IDZIE NA POGADUCHY DO ABRAHAMA.
Bóg stworzył Adama i Ewę, a zaraz po nich jest wzmianka o Kainie i Ablu. Chciałbym tylko zauważyć, że Kain uprawiał rolę, musiał więc czymś ją uprawiać, czyli miał już narzędzia, technikę, ludzi też już było trochę. (wiecie, że nawet tłumacze nie rozumieją tego co jest napisane w Biblii dosłownie? tłumaczą pewne zjawiska, które są w niej opisane jako cuda np. plagi egipskie). Wróćmy jednak do pytania. Co z ludźmi PRZED wyznawcami Judaizmu? Co z jaskiniowcami czczącymi Słońce, albo tymi, którzy w ogóle nic nie czcili, bo byli zbyt zajęci spieprzaniem przed wielkimi jaszczurkami czy innym cholerstwem. To co z nimi? Bóg im się nie objawił? A może wziął na klatę ich modlitwy do Słońca, interpretując to tak, że to w sumie do niego się modlą skoro czczą jego twory. A jeśli nie? Co wtedy? Nie zostali zbawieni? A wiecie, w ogóle, że na początku Starego Testamentu nie ma mowy o zbawieniu? :) Nut, nut moderfuckers. Bóg pomaga ludziom się bogacić, rozmnażać, pokonywać przeciwników. Nic nie mówi o życiu po życiu. Dziwne co? Dopiero jego syn ileś tam set czy tysięcy lat później zaczął na to naciskać. To taka ciekawostka.
The point is. Religia ewoluowała. Dzisiejszy jej wygląd jest diametralnie inny od tego co możemy wyczytać w Starym Testamencie. Inna ciekawostka. Papież Benedykt XVI z tego co pamiętam stwierdził, że nie ma czegoś takiego jak Otchłań (miejsce, do którego miały trafiać nie ochrzczone niemowlaki). Just like that. Była i nagle Biały Szef, mówi, że jej nie ma.
Ok, to co się stało z tymi dziećmi, które do niej trafiły wcześniej? Boskie prawo DZIAŁA wstecz? Tzn. jednak nie było Otchłani i dzieci szły prosto do nieba? Mhm... a jak papież na to wpadł? Doznał objawienia? Czy może stwierdził "Nie, to jednak trochę okrutne wrzucać niemowlaki do ognia piekielnego, poślijmy je między aniołki, ludzie będą mogli odetchnąć".
Jestem zdania, że za kilkanaście, kilkadziesiąt lat kościół zaakceptuje rozwody. Już to robi w niektórych przypadkach. Co to znaczy? Hej ludzie wcześniej się myliliśmy, jednak możecie się rozwodzić? Czy może Bóg patrząc na nas pomyśli "Ech... tacy są nieszczęśliwi, pójdę im na rękę dam im rozwód". Ale przecież dla Boga nie ma czasu. On już wie co się zdarzy. On już był na końcu. To znaczy, że jeżeli za powiedzmy 30 lat kościół zdecyduje, że rozwód kościelny jednak jest możliwy i na chillu będzie go udzielał, to ja to rozumiem tak, że on był dozwolony zawsze przez Boga, tylko, że dopiero teraz biura w Watykanie zostały o tym powiadomione. Coś tu bardzo mocno śmierdzi.
A wracając jeszcze do tych dzieci. Skoro one od razu umierając idą sobie do życia wiecznego w niebie, to dlaczego ja mam się męczyć na tym ziemskim padole i pracować na swoje zbawienie? W czym oni są bardziej specjalni ode mnie? Niby wszyscy jesteśmy jednakowo umiłowani, a ja tu widzę ewidentne ustępstwa dla wybranych jednostek. To czemu ktoś nie będzie miał takiej fuchy w szpitalu, żeby zabijać noworodki w celu ich zbawienia. Jak już wszyscy zginą, to wszyscy pójdą do nieba, a on jeden do piekła... no chyba, że Bóg mu wybaczy za jego zasługi. Nie? To tak nie działa? Dlaczego nie? Zostaw komentarz co o tym sądzisz.
poniedziałek, 20 czerwca 2011
Nędza...
Nie chce mi się.
To jest ten etap, w którym widzę, że mogę sobie mówić, a moje słowa i tak idą w próżnię, nic nie zmieniają. To jest moment, w którym uświadamiam sobie, że z takim zrezygnowaniem stoję na dobrej drodze do zostania zgorzkniałym dorosłym bez złudzeń. A nie chcę być takim dorosłym.
Czas zmienić formę.
Słowem pisanym trudno trafić do współczesnego odbiorcy, bo współczesnemu odbiorcy nie chce się czytać. Woli posłuchać piosenki, albo obejrzeć film... no właśnie :)
To na razie ;)
wtorek, 14 czerwca 2011
Czas żniw
Mówiłem: "Są szczęśliwi, bo są głupi".
Życzę im dzisiaj pomyślności.
Bo jutro mogę umrzeć.
Większość czasu czułem się niezrozumiany.
Mówiłem do ludzi, a oni rozumieli to na opak.
Dzisiaj im odpuszczam.
Bo jutro mogę umrzeć.
Zawsze starałem się postawić na swoim.
Kilka osób mnie przez to nie znielubiło.
Uśmiecham się dzisiaj do nich.
Bo jutro mogę umrzeć.
Byłem egoistyczny i myślałem głownie o sobie.
Może nie wysłuchałem kogoś kto na to czekał.
Dzisiaj chętnie cię wysłucham.
Bo jutro mogę umrzeć.
Byłem męczący, ciągle narzekałem.
Krytykowałem świat za to jaki był.
Świat się obraził, ale się nie zmienił.
Powiedz mu, że mogę to przeboleć.
Bo dzisiaj umieram.
niedziela, 29 maja 2011
Sound of silence
Wiecie jaka cisza może być mądra? Mądrość płynącą z ciszy można docenić, kiedy siedzisz w tramwaju i słyszysz głupie dziewczyny krzyczące na cały autobus, że "BARTEK GEJ! PATRZ!" i dodające do tego "Nową piosenkę, którą muszę wam puścić: "All day... all night... what the fuck?".
Albo siedzisz przy stole... ech, nieważne.
Mam dziwne przeczucie, że jeszcze za mojego życia będzie jakaś wojna w Europie... prawdopodobnie wschodniej, a może nawet światowa, kto wie... W każdym razie dostaniemy w dupę. Ktoś się nam wpieprzy na terytorium i nikt nie kiwnie palcem, żeby nam jakoś pomóc. Myślimy, że wszyscy są naszymi przyjaciółmi. Nasi koledzy Amerykanie.
-Ej, weźcie kogoś rzućcie do Afganistanu co? Niech powalczą razem z naszymi żołnierzami.
-No... dobra...
-Dzięki, Polska i USA to dobrzy przyjaciele
-Jeeeeej...
-
Nie, ale serio. Myślimy, że wszyscy są dobrzy i nam pomogą i altruizm mocno. A przecież wiadomo, że jak jest jakiś kraj, który można wydymać, bo on się tak chętnie angażuje w nieswoje konflikty, to będzie to wykorzystywane. My się pchamy, gdzie nie trzeba i nic z tego nie mamy. Mamy tarczę antyrakietową? Nie. F-16? Zepsute (poza tym hej... Amerykanie tak długo je nam dawali, że zdążyły się zestarzeć. Chciałem zauważyć, że w blockbusterze "Transformers" żołnierze używają F-22, a to było kilka lat temu... także pozdro) Ale co z tego, że stare i zepsute. My się kurwa cieszymy jak by nam dawali kosmiczną technologię.
I tak jest bardzo często. Ktoś się do nas uśmiecha, a my myślimy, że już jest naszym przyjacielem, podczas gdy ten uśmiech, to uśmiech politowania...
sobota, 28 maja 2011
Suicide
No, ale właśnie.
Czytanie ze zrozumieniem okazuje się być trudną umiejętnością. Interpretowanie tekstów też. Nie wiem czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale te wszystkie analizy utworów literackich nie biorą się z dupy. To nie jest tak, że autor napisał jakieś zdanie, bo po prostu mu dobrze brzmiało, a nauczyciel/ka wyciąga z niego jakieś nieistniejące sensy. Może się tak zdarzyć, że ktoś nad interpretuje, jasne, ale jeżeli jest jakaś luka, jakieś puszczenie oka do czytelnika, jakiś motyw, symbol, to raczej został on użyty po to, żeby właśnie zaznaczyć, że w tym zdaniu jest jakiś głębszy sens, który należałoby znaleźć. Poza tym. Autor tworzy swoje dzieło w jakimś stanie emocjonalnym. Odbiorca często nie jest w tym samym stanie (chociaż jeśli chodzi o analizę szkolną, to akurat można dobrze wyczuć melancholię, smutek, irytację, depresję i tym podobne emocje) dlatego musi odkryć w jakim stanie znajdował się autor, żeby móc przez pryzmat tego stanu odczytać utwór.
Np. dlaczego Paweł napisał powyższy post. Mamy tam wytłumaczenie analizy literackiej. Dlaczego? Czemu akurat teraz? Być może powodem był (jak możemy przypuszczać znając biografię autora) ból głowy i poirytowanie pierdoleniem bliskich mu ludzi oraz faktem, że nie może się dogadać z otoczeniem, ponieważ brakuje między nimi wzajemnego zrozumienia.
wtorek, 24 maja 2011
Motherfucker's diary
Jeśli czegoś nauczyłem się na podstawie obserwacji, a w czym próbuje mnie utwierdzić mój tata, który sam chyba jednak nie jest do końca przekonany o słuszności tej tezy, to to, że w życiu trzeba być skurwysynem. Nie chodzi o to, żeby być dla ludzi niemiłym, obrażać ich, kłócić się z nimi i temu podobne sprawy. Chodzi o to, żeby nie bawić się w litość, kiedy nie mamy ku temu powodów. Oczywiście życie byłoby prostsze, gdyby wszyscy ludzie byli dla siebie mili, szanowali siebie nawzajem, szanowali cudzą własność, chętnie udzielali sobie pomocy i zgadzali się na kompromisy dla wspólnego dobra. Ale nawet gdybyśmy zaczęli od zera, tzn. gdyby ludzkość narodziła się dzisiaj. I gdyby był jakiś nauczyciel, który powiedziałby ludziom, że przyjemniej będzie im się żyło w duchu pokoju, to i tak zawsze znajdzie się jakiś leniwy skurwysyn, któremu nie będzie się chciało pracować na jakieś dobra i je zwyczajnie podpierdoli, rozpoczynając spiralę skurwysyństwa.
Żyjemy więc w społeczeństwie, w którym tworzymy sobie małą grupkę, która jest dla nas miła i my jesteśmy mili dla niej. A wszyscy poza tą grupką, to osobniki, z którymi utrzymujemy relacje biznesowe. Ja zrobię coś dla ciebie, ty coś zrobisz dla mnie. Może ja zrobię coś dla ciebie teraz, bo przysługa od ciebie może mi się przydać w przyszłości. Vito Corleone tak stworzył swoje imperium. Przysługi. Ale jeśli nie jesteś dla mnie miły, jeśli odwracasz się ode mnie, jeśli nakręcasz przeciw mnie swojego chłopaka tak, że chce mnie skopać, mimo że nie ma powodów, jeśli mówisz na mnie źle i mi dopiekasz. Wtedy nie mam powodu, żeby ci pomóc. Dlaczego mam być dla ciebie miły? Potrzebujesz czegoś? Podejdź, porozmawiajmy, zaproponuj rozwiązanie, ale wiedz, że ja nie muszę się na nic zgadzać, a już na pewno nie mam zamiaru, dociekać jak mogę ci pomóc.
Warto spotkać na swojej drodze ludzi, którzy uświadomią ci te zależności. Ja spotkałem.
W pierwszej klasie gimnazjum, na samym początku roku zobaczyłem, że moje dwie koleżanki z klasy siedzą sobie na ławeczce, a jedna z nich ma paczkę czipsów (nikt za bardzo nikogo nie znał, chyba, że z podstawówki). Podchodzę do tej dziewczyny z pytaniem "Dasz czipsa?". Odpowiedziała mi zdaniem, które zapamiętałem do dziś: "Nie, bo gdybym ich nie miała, to byś do mnie nie podszedł."
Wnioski wyciągnijcie sami.
niedziela, 22 maja 2011
Życie po życiu
Zastanawiam się co ludziom tak zależy na końcu świata. Po co to przewidywać? Jeśli uda ci się przewidzieć i świat faktycznie się skończy, to nikt tego nawet nie doceni, bo nikogo nie będzie. Nie będzie niczego! Ma to na celu zwabienie nowych wyznawców do jakiejś religii? Nakłonieniu do korzystania z usług, jeśli koniec świata przewidziała jakaś wróżka? Tylko chyba marna z niej wróżka, skoro się pomyliła. Ludziom się chyba nie podoba to życie i spieszy im się na tamten świat. Tylko są zbyt... tchórzliwi? Żeby sprawdzić czy w ogóle jest jakiś "tamten świat". A koniec świata załatwiłby sprawę za nich. Nie wiem. Nie mam lepszej teorii. To jest po prostu głupie.
niedziela, 15 maja 2011
Tired
Możesz zauważyć coś czego nikt dotąd nie zauważył. Podważyć przekonania większości. A i tak koniec końców dojdziesz, do jakiejś znanej, niepodważalnej prawdy typu:
-szkoła jest instytucją skostniałą
-ludzie są z natury egoistyczni
-moja babcia kiepsko gotuje
And there is nothing you can do about it...
Right as rain
Współczesne kino jest dosyć proste. Stawia na klarowność, jeśli tworzy jakąś tajemnicę, to zwykle wyjaśnia ją w zakończeniu. Jeśli tego nie robi, niektórzy widzowie są zawiedzeni. A jednak są ludzie, którzy w tych klarownych ramach próbują jednak upleść jakąś intrygę. Kreują teorie, których celu w zasadzie nie rozumiem. W zasadzie nie rozumiem z czym ludzie mają problem przy odbiorze filmów.
Wiele problemów przyniosła "Incepcja". Christopher Nolan zakończył film sprytnym zabiegiem, nie mówiąc nam wszystkiego. Zakończenie otwarte. I faktycznie widzowie podzielili się na dwa obozy. Co mnie osobiście zaskoczyło, to nawet moja mama miała odmienną opinię od mojej. Moja opinia wynikała z faktu, że czasem nabieram dystansu do filmu, na chwilę wychodzę z opowiadanej w nim historii, by docenić kunszt jego twórcy. Toteż gdy pierwszy raz oglądałem zakończenie "Incepcji" zaśmiałem się, gdyż było to zagranie, absolutnie zgodne z duchem filmu. Nie muszę nawet mieć racji, żeby czerpać z niego przyjemność. Dziwią mnie ludzie, którzy muszą oglądać ten film kilka razy, żeby go zrozumieć.
Ale "Incepcja" to pikuś, w porównaniu z tym co znalazłem na forum filmu "Pulp Fiction" Quentina Tarantino. Słynna walizka. Co w niej jest? I tu znowu warto docenić pomysłowość Tarantino, który pozwala każdemu z osobna zdecydować, co by tam umieścił. Wszystko fajnie, ale niektórzy chyba przekombinowali:
http://www.filmweb.pl/film/Pulp+Fiction-1994-1039/discussion/D%C5%82ugo+zastanawia%C5%82em+si%C4%99+co+znajduj%C4%99+si%C4%99+w+walizce...+i+doszed%C5%82em+do+wniosku%2C+%C5%BCe...,1414574
Ostatnio byłem na filmie "Kod Nieśmiertelności" - polecam, dobra hybryda kina akcji i sf. I znowu. Jako, że w filmie mamy do czynienia z wydarzeniami nierzeczywistymi, bazującymi na realnym świecie, ale interpretującymi go na swój sposób, to przyjmując taką konwencję, bez problemu zaakceptujemy zakończenie. No i właśnie. W czym tkwi problem? Dlaczego niektórzy ludzie muszą znaleźć odpowiedź na wszystkie pytania, nawet jeśli odpowiedź została podana? Nie akceptują konwencji? Muszą mieć swoje, racjonalne wytłumaczenie? Proste do pojęcia? Mniej komplikacji? Mniejszy mindfuck? O co chodzi?
Albo "Wyspa Tajemnic". Zakończenie łopatologicznie wyjaśnia sprawę. No... może nie łopatologicznie, bo znalazłaby się jedna, malutka, tyci-tyci luka, dzięki której można by snuć przypuszczenia odnośnie zakończenia. Ale luka istnieje tylko pod warunkiem, że ktoś wyszedł do kibla kiedy leciał film... tak na oko z jakieś 5 razy. Ale nie. "Otwarte zakończenie" "dowolna interpretacja". Ja rozumiem. Niektórzy ludzie nie lubią zaskoczeń, zwrotów akcji, które wywracają historię opowiedzianą w filmie o 180 stopni. Ja to rozumiem. Rozumiem, że można nie lubić takich rozwiązań, ale nie rozumiem dlaczego niektórzy nie widzą tego, co przekazuje twórca. Czasem reżyser puszcza widzowi oczko, a ci niepojętni myślą, że mu paproch wpadł. Noż kurna!
Zrobię taki film, który będzie bardzo poplątany i ci którzy wyłączą myślenie się nie połapią. Nie można obniżać poprzeczki, bo to czysty regres. Widza trzeba sobie wykształcić. A jak nie kuma, to niech znajdzie sobie inne kino, które będzie lubił i rozumiał.
środa, 11 maja 2011
Road back home
Jezu Chryste wróciłem.
Powolny rozpad w szarości bezsensu.
Wystarczy jeden dzień w szkole, żebym z (podobno) miłego i komunikatywnego człowieka stał się na powrót cynicznym pesymistą. Po co mi obliczanie tego czy okręgi są styczne czy nie, a jeśli tak, to jak? Jestem za specjalizacją. Wiem, że to przez nią Amerykanie są jacy są, ale spójrzmy na to z tej strony: wystarczyło kilkaset lat, żeby z niczego stworzyli jeden z najpotężniejszych krajów na świecie. Po co mam się uczyć wszystkich państw świata? Kto to zapamięta? Niektórzy Anglicy myślą, że Polska ma problemy w związku z sytuacją w Libanie i śmiercią Bin Ladena, oraz że Czechosłowacja nadal istnieje. Rozumiem. Uczmy się ogólnych rzeczy, ale trochę rozsądku!
Mam wrażenie, że wszyscy chcą tylko szkołę odpękać, a potem mają to w dupie. Nawet ludzie w ministerstwie edukacji chyba już zapomnieli jak to było być uczniem. Obowiązkowa fizyka na maturze, żeby młodzież zaczęła się jej uczyć? Serio? Czy ktoś w tym kraju myśli?
Albo nie myślą, albo myślą ideałami. Noż kurwa. Idealiści powinni zginąć. Wszyscy. Świat nigdy nie był i nie będzie pełen grzecznych ludzi, pomagających sobie nawzajem i współpracujących ze sobą. Prawda Bartosz? Po drodze do mojego bloku można zobaczyć znak "Miejsca parkingowe tylko dla mieszkańców Klonowica 11a i 11b". Tak? A jak to sprawdzisz? Nie sprawdzisz? To po kiego chuja stawiasz taki durny znak? Jak ktoś będzie chciał sobie stanąć, a mieszka na... Unii Lubelskiej, to sobie kurwa stanie i chuj mu zrobisz. Zrobilibyście jakiś pożytek z tego kawałka metalu. Nie wiem... zrobili kosę i masowo pościnali etaty w urzędach.
Przesiadka z metra do autobusu i od razu spotykam cwaniaczka puszczającego muzę z komórki, pijanego faceta i parę dziadków pieprzących o żywopłotach. Takiego combo jeszcze nie było. To już wolę siedzieć cicho obok czarnych, żółtych i zielonych i czuć się obco niż jeździć razem z tymi ludźmi.
PÓKI JESZCZE NIE DALIŚMY SIĘ W TO WCIĄGNĄĆ!
http://natablicy.pl/w-2015-r-obowiazkowa-matura-z-fizyki,artykul.html?material_id=4dc106dd16f1da2447010000
Polecam, szczególnie komentarze.
wtorek, 3 maja 2011
Retrospektywa
Bezsens
aha boom biddy bye bye (by Got)
postanowiłem że odchodzę i z blogspota.
zastanawiam się w sumie po co tak naprawdę stworzyliśmy tego bloga.
gdy odchodziłem z fotobloga miałem dosyć pisania do "ściany". czy teraz jest inaczej?
nie. myślę że nie.
a więc....
odchodzę i zostawiam wam Fiyo'a. (mój pseudonim się odmienia - Fiyo)
oby was to nie zniechęciło do odwiedzania iliketrainz bo czasem można coś tu poczytać.
rozmyślam nad powrotem do fotobloga w nowym wydaniu.
będę zamieszczał fotki z muzyką. takie tam artystyczne gówno o ile w ogóle wypali.
mam dosyć tego pierdolenia.
bawienia się w nauczyciela.
filozofa.
kim ja tak naprawdę jestem, że miałem w ogóle plany wskazywać ludziom drogę?
to jak mają się zachowywać?
myśleć?
że jak kurwa?
że niby ja?
ja mam bardziej nasrane we łbie niż większość z was.
nawet nie skończyłem szkoły(jeszcze lulz).
więc serio... ja?
musiało mnie nieźle popierdolić.
ostatnio mnie nawet facebook wkurwia, nie mówiąc już o szkole, rodzince(:*), itd. itd.
kurwa nie ogarniam własnego życia, jest popierdolone i wszystko się jebie.
czas zabrać się za naprawę rzeczy które jeszcze dadzą się naprawić a potem będę filozofował i nauczał "życia"(hehe... nauczał... hehe.... życia.... hehe...yyy... tak...). a jak się nie da to wiecie: boom biddy bye bye
ganna be an hero.
także nara kuwa.... miłych lotów, miłości, szczęścia, kasy w chuj, wazeliny żeby dupa was nie bolała i może puszkę piwa pod koniec dnia, żebyście mogli sobie spokojnie jebnąć zadek na foteliku i włączyć telewizorek.
odpocząć.
aha
boom biddy bye bye.
- Anonimowy pisze...
-
"a propos czytania, jeśli to czytasz to zostaw komentarz. Dobrze byłoby wiedzieć, że nie jestem wariatem i nie piszę do siebie." -
as you wish and as you expected
Piszesz do ogółu. Jebany ogół coś Ci nie odpowiada. Odpowiada Ci jebak anonimowy - i tak kurwa źle. Jak nie chcesz odpowiedzi to na chuj piszesz? Dostajesz odpowiedzi na poziomie na jakim piszesz. Saaaad. Dzielisz się swoimi problemami, swoim życiem, swoimi przemyśleniami. A ktoś dzieli się swoją opinią w tych właśnie kwestiach. Najwyraźniej też lubi to, co robi - czego kurwa pozwalasz komentować jak Ci to nie leży?!
pozdro frajerze od jebaka anonimowego. - Fiyo pisze...
-
Zajebista opinia. 3 obrazki. Tak strasznie dużo opinii... To napisz coś. Napisz coś innego niż "przestań wszystko analizować i zacznij żyć", bo mam już dosyć takiego pierdolenia. Napisz coś ustosunkowującego się do mojej wypowiedzi. Nie rzucaj trzech z dupy wziętych obrazków, które nawet nie są twojego autorstwa i gówno wnoszą w moje życie.
- Anonimowy pisze...
-
Napisz coś co warto skomentować (:na poziomie). Pierdolić i narzekać każdy umie. Wkurwianie się też nie jest sztuką, a Twoje mnie elegansio rozbawiło. Napisz notkę, będzie i twórzy komentarz. Nie łysy bullshit bez dupy, z jedną ręką i połową nogi. Notkę.
I nie chodzi o to, żebyś porzucił analizowanie i zaczął żyć kompletnie się od tego odcinając. Tylko żebyś nie popadał ze skrajności w skrajność i umiał połączyć życie z analizowaniem. Kluczowym słowem jest "połączyć". Bo analizowanie-narzekactwo-oglądanie filmów to jeszcze za mało żeby podciągnąć pod życie
- jebaka anonimowy
- Anonimowy pisze...
-
ustawianie opisów na gadu, w których informuje się innych o całym planie dnia, dolaczanie do durnych grup 'jeżeli Ci na mnie zależy - pokaż to', nawet wrzucanie zdjęc . bez sensu .
a jednak mimo tego, że rozważałam parę razy usunięcie fejsbuka, bo po co mi on, za kazdym razem spoczywało na niczym, gdyż ogarniał mnie strach 'A CO JAK COS WAŻNEGO MNIE OMINIE' (nowe zaproszenie do wydarzenia, w którym i tak nie wezmę udziału, informacja znajomego o tym co właśnie je albo NAJGORZEJ zdechną mi rybki) .
nie mam pojęcia co miałbyś odpisać na tak konstruktywny komentarz, nie poczuję się urażona, gdy go przemilczysz . :) - Anonimowy pisze...
-
Today I'm gonna die. And you'll know it - cos' you'll see it on facebook.
- cyslaw. pisze...
-
Uważam, że ludzie po prostu chcą się pochwalić swoim szczęściem, chociaż szczerze mówiąc nie wiem w jakim celu i komu to potrzebne.
- Anonimowy pisze...
-
"To już 6 miesięcy, nie wiadomo kiedy to się stało." Stan wiedzy seksualnej dzisiejszej młodzieży mnie przeraża. Nie wiedzą nawet podstawowych rzeczy, a już się zabierają do roboty, wszystko przez te zerotyzowane media. TRAGEDIA: dzieci rodzą dzieci i powstają patologie.
Tak, kocham śledzić na facebook'u zmiany statusów na ,,w związku" lub ,,wolny/a" i towarzyszące temu komentarze typu: free as a bird, a pod nim o stary, zajebiście, tak trzymaj !
- Anonimowy pisze...
-
bogu niech będą dzięki że narzekanie na wszystko i wszystkich jest takie kurwa kreatywne
Z tym się Twój świat czasem nie boryka?
Wyjdź z domu. Może pod Twoim blokiem napierdalają się magowie.
ŁOOO kurwa. Są pod moim, gnoje
Anonimowy pisze...
Jesteś spróchniałą, cyniczną, odczłowieczoną kupką miszmaszu poglądów starych z nowymi. Fuck it, zmieszałeś te najgorsze z najgłupszymi. Damn it, tak je wymieszałeś, że stworzyłeś "nic z czarną dziurką"
Bless ya, I like it

- Anonimowy pisze...
-
bezsensowna refleksja o bezsensie bez sensu
LOWE.
Idźmy tą drogą, pełnoletni patafiani.
Koniec ogłoszeń, moi mili parafianie.
- Anonimowy pisze...
-
Bo TY patrzysz tylko na CYCKI! i na wszystkich patrzysz z góry. Przykra prawda. Dziewczyn, z którymi da się porozmawiać jest wiele, tylko Ty ich widocznie nie zauważasz albo One nie chcą z Tobą rozmawiać, bo nie masz klasy i nie potrafisz przyznać się do błędu.
Poeto... -
Anonimowy pisze...
-
A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że ty facet, który tyle gadasz, że nie można czuć się wyjątkowym, sam czujesz się lepszy od innych. Patrzysz na ludzi z góry (szcególnie na dziweczyny) i wiedzą o tym wszyscy. Poza tym żadna dziewczyna, która to przeczyta nie będzie chciała z Tobą pogadać, bo już wiadomo, że patrzysz tylko na wygląd.
Zamiast narzekać tyle nad tym jaki beznadziejny jest Szczecin, szkoła, osoby które Cię otaczają zastanów się nad sobą. -
Anonimowy pisze...
-
Muszę przyznać że zgadzam się z poprzednimi komentarzami.
Jeżeli jedna osoba mówi Ci coś negatywnego o Tobie - nie przejmuj się, pewnie to zwykły idiota, jeżeli to samo powie druga osoba - nie przejmuj się, to zbieg okoliczności, ale jeżeli to samo powie trzecia osoba - to nie przypadek zastanów się nad sobą, bo coś jest nie tak. -
Anonimowy pisze...
-
Zgadzam się w 100% z tymi komentarzami. Jak uważasz się za pępek świata i osobę mądrzejszą od innych, to nie dziw się, że żadna dziewczyna Cię nie chce. Po prostu ona widzi jak traktujesz innych oraz z jaką wyższością się do nich zwracasz. ;-)

- Anonimowy pisze...
-
dobrze że jest sens robić z tego problem i poruszać go od razu na blogu.
to ciekawe że ludzie nie mają innych spraw do poruszenia i paradoksalnie psioczą na to, że cały świat nie robi nic twórczo-kreatywnego
silly, huh? - Fiyo pisze...
-
Jest sens. Mnie to pomaga.
Tylko jaki jest sens wytykania braku sensu, komuś kto ze znalezieniem sensu ma ewidentny problem? - Anonimowy pisze...
-
pomoc w poszukiwaniach przez odrzucenie pewnego bezsensnu jako bezcelowego
no proszę. wyszło dość spójnie - Anonimowy pisze...
-
Oj daj spokój, nie obrażaj się.
be creative, create