wtorek, 1 listopada 2011

A kto umarł...

Jak komuś może zrobić się smutno, na widok kotleta?

Jak słuchamy innych ludzi, kiedy opowiadają nam o swoich zmartwieniach, to czasami możemy odnieść wrażenie, że ich problemy są jakieś takie... słabe, w sensie, że bardzo proste (wg nas) do rozwiązania. Albo, że ci ludzie zamartwiają się nad wyraz, podczas gdy sprawa wcale nie wygląda tak beznadziejnie jak im się wydaje.

A jednak...
Popatrzmy na to co nas martwi. Co jest naszym zapalnikiem silnych emocji?
Właśnie robię obiad i wyciągnąłem kotlety przygotowane dla mnie przez matkę i jej męża przed ich wyjazdem. Spojrzałem na nie i zrobiło mi się smutno... To są takie pierdoły, ale strasznie zaburzają mój komfort bycia. Bo o to kotlet, który zaraz będę spożywał jest wielkości talerza. Wielki co? Zajebiście, tylko, że ma mniej niż centymetr grubości. Wrzucasz to to na patelnię - PSSSssssss! - zmieniasz stronę - PSSSSssss! - i ściągasz, bo jak potrzymasz dłużej to przypalisz...
Nie wiem jak Ty panie mężu, ale mnie nie bawi jedzenie, naleśnika zrobionego z mięsa... Chyba, że faktycznie czymś go wypełnię i zawinę...

Takie pierdoły, ale wkurwia mnie to, że cudownym zbiegiem okoliczności, w 9/10 przypadków kiedy idę się umyć zanim oni to zrobią, ktoś wpadnie na zajebiście mądry pomysł, żeby pozmywać kiedy ja będę brał prysznic. Nie wiem czy macie świadomość jaka to przyjemność brać prysznic kiedy woda wylatuje pod bardzo niskim ciśnieniem... Odpowiadam: ŻADNA.

Pierdoły, ale wkurwia mnie słuchanie pierdołowatych, słodko-pierdzących rozmów, odpowiadanie na retoryczne dla mnie, ale już nie dla pytającej pytania, czy kilkukrotnego udzielania odpowiedzi na zadane już (chociaż może w lekko zmienionej formie) pytania.

NO PO PROSTU MNIE TO WKURWIA.

I ciągnie mnie na peron gdzie kręciliśmy "TOR"... nie wiem co on takiego w sobie ma. Jest oazą spokoju dla mojej psychiki? To niezbyt dobrze o niej świadczy...

1 komentarz: