Naprawdę tak trudno powiedzieć: "Masz rację, mój błąd"? Czy tacy ludzie nie widzą, że tylko szkodzą sobie i swojemu wizerunkowi? Że tracą w oczach innych? Co ci da to, że trzymasz przy swoim? Co ci to da, jeśli wszyscy dookoła wiedzą, że jest inaczej? Jeśli jesteś ostatnią osobą, która kurczowo trzyma się swojej opinii, to ociera się to już o idiotyzm. Ja rozumiem, że są sytuacje, że wszyscy mówią "Ziemia jest płaska, a Słońce wokół niej krąży", a ty twierdzisz inaczej. Ale Kopernik czy Galileusz mieli jakieś dowody na swoje poglądy, a ty co masz? Twoje słowo przeciw mojemu?
Wkurwia mnie to niemiłosiernie. Dlatego darzę głębokim szacunkiem mojego nauczyciela matematyki z podstawówki, który chwalił cię za to, że jesteś czujny/a i go poprawiasz. W ogóle nie wiem czy matematykom nie najłatwiej nauczyć się przyznawania do błędów. Przecież przy każdym obliczeniu mogą się machnąć i o czymś zapomnieć. Debilizmem byłoby wtedy utrzymywać, że twój wynik jest jak najbardziej poprawny, podczas gdy z obliczeń 25 osobowej klasy wynika inaczej.
Trudno się żyje z osobami, które mają tylko i wyłącznie rację. Ciężki kawał chleba... Dlatego tworząc mój krąg zaufania, nie uwzględniam w nim raczej osób, które nigdy się nie mylą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz