poniedziałek, 27 grudnia 2010

Chyba wiem, po co gramy...

Siedzimy na kompie. Nie robimy w zasadzie nic konstruktywnego. Potrzebujemy jakiegoś celu. Bo ileż można się miotać i odwiedzać ciągle te same strony w internecie, które wcale nie zmieniły się przez te kilka minut naszej nieobecności.

A grając...
Grając mamy jasno postawiony cel. Np. dogonić jakiegoś dziada, który ma informacje o poszukiwanym przez nas terroryście. I dawaj. Między blokami, po dachach, strzelanie, krycie się, rzucanie granatów. Jest zajebiście.
Albo jest jakiś quest do wykonania. Jakiś przedmiot do zdobycia, albo cokolwiek innego. Wulkan do zbudowania w minecrafcie...
W gruncie rzeczy to też jest bezsensu, bo co komu przyjdzie z wulkanu w jakiejś grze? No fajnie, popatrzymy na niego kilka minut i co... i tyle.
Największym przekozakiem w tym zestawieniu byłyby simsy... największy oszust. Zaparzasz kawę. Idziesz do lodówki. Jesz płatki. Zmywasz naczynia. Idziesz do toalety. Myjesz ręce. Idziesz do komputera. Grasz (gra w grze, szaleństwo!). Czytasz. Każesz simowi pisać powieść... jakbyś sam/sama nie był/była zdolna do tych wszystkich czynności.

I dlatego pójdę poczytać. A potem wrócę i napiszę powieść.











FUCK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz