Patrz, jak się szamoczę.
To moje miejsce, a jednak wciąż przysparza mi kłopotów.
Ile razy już słyszałem, że nikogo nie obchodzi moje narzekanie na życie.
Jeśli coś mi się nie podoba, to niech napiszę o tym na swoim blogu.
Że jestem hipokrytą.
Tak naprawdę wszyscy jesteśmy hipokrytami. I owszem, uważam, że fakt, że jestem tego świadomy i się do tego przyznaję czyni mnie lepszym. A to dlatego, że mogę próbować co poprawiać. Walczyć z tym jakoś.
Jestem zakompleksiony. To też jest prawda. To, że mi to wytkniesz nie czyni cię ani trochę lepszym.
Chciałem robić coś, co pomogłoby mi porządkować myśli, a może miałoby też jakiś pożytek dla innych. Ale my jesteśmy perfidnym gatunkiem i bardzo trudno, jest nam się powstrzymać przed godzącymi w ludzi komentarzami.
Nikogo nie obchodzi moje narzekanie? I dobrze. Nikomu nie każę tu wchodzić. Wrzucam linki na facebooka, kiedy uważam, że z postu może płynąć jakaś nauka, albo, że jest to ciekawy temat do dyskusji. Starałem się ostatnio. W kilku ostatnich wpisach naprawdę powstrzymywałem się przed bezsensownym malkontenctwem. Skupiałem się bardziej na moich planach, nadziejach i obawach, niż na wadach innych osób.
Coś w tym jednak chyba jest, że nawet liczny pozytywny odzew nie jest tak wyraźny, jak pojedyncza negacja.
Mogłem sobie zrobić pamiętnik czy inny zeszyt, w którym pisałbym to samo. Wybrałem internet. Częściowo dlatego, że mam parcie na szkło. Częściowo dlatego, że ułatwia mi to dostęp do tego co piszę oraz, że ludzie mogliby coś z tego wyciągnąć. Bo chciałbym, żeby ludzie byli inni. Bardziej refleksyjni. Bardziej spostrzegawczy. Bardziej empatyczni, bo nam tego dzisiaj cholernie brakuje.
To "miejsce" miało być moją ucieczką. Ale przez to, że zdecydowałem się na taką, a nie inną formę. "Obnażyłem" się mentalnie przed wszystkimi, którzy chcieli to zobaczyć, nawet to miejsce nie jest już dla mnie przyjazne.
Czasem wchodzę tu, żeby sprawdzić komentarze. Przewijam w dół.
0 komentarze
0 komentarze
0 komentarze
Nie ma z kim pogadać. A potem ktoś bezmyślnie rzuca, w bezsensownej odpowiedzi, że nikogo nie obchodzi twoje narzekanie. Nikogo nie obchodzi. Nikogo nie obchodzi...sz.
Rzeczywiście tak jest. By miec jakikolwiek głos w internecie musisz albo bawic się w wstawianie super zdjęc przedstawiających Twój dzisiejszy "outfitt", pisac o swoim życiu seksualnym lub po prostu o czymś kontrowersyjnym
OdpowiedzUsuńLudzie nie wchodzą do internetu, by czytac, że innym również jest źle tylko po to, by się ogłupic, choc na chwilkę zapomniec o codziennym życiu.
W dzisiejszych czasach nietrudno być zgorzkniałym malkontentem. Codzienna rzeczywistość dostarcza nam zdecydowanie zbyt wiele powodów do ciągłego narzekania przez co coraz większej grupie osób wchodzi to w krew. Będąc bombardowanym nieustanną beznadzieją i szarością zdecydowanie najłatwiej jest na wszystko narzekać. Pozostaje jednak pytanie: po co? Czy narzekanie coś zmieni? Nie. Czy poczujemy sie lepiej? Na pewno nie. Warto wiec spróbować zmienić rzeczywistość poprzez swój punkt widzenia. Nie jest to łatwe. Na wiele rzeczy trzeba przymknąć oko, trzeba nauczyć się myśleć w inny sposób. Czy się opłaca? Zdecydowanie tak. Zmieniając swoje nastawienie nie zmienisz całego świata, ale masz szanse zmienić swoje życie i otaczających cie ludzi. Może nawet raz na jakiś czas będziesz mógł powiedzieć że jesteś szczęśliwy...
OdpowiedzUsuńLudzie nie lubia sluchac o problemach. Dlaczego ?! Bo sami je maja i chca o nich zapomniec , a przez rozmowe jest to trudne. Wola milczec niz sie otworzyc , by nie pokazac jacy sa slabi , a to dobrze , kiedy momentami sa slabi , bo to oznacza ze czuja , sa wrazliwi. Nie oznacza to ,ze im nie zalezy na TOBIE .Poprostu chca czas z TOBA spedzic jak najmilej,nie potrzebuja odreagowac codziennych problemow. Postaraj sie byc empatyczny wobec ich rowniez. Kazdy ma inne potrzeby. Wyroznilam CIEBIE , zebys wiedzial ze im zalezy , ale nie kazdy potrafi sie otworzyc.
OdpowiedzUsuńhttp://kwejk.pl/obrazek/1063337/bloggerki.html
OdpowiedzUsuńTy no patrz. Ja tak mam po założeniu :)
OdpowiedzUsuń