Na facebooku widzę wysyp narzekań na bibliografię. Nie wiem czy na ich pisanie czy samą jej ideę lub w ogóle realne na nią zapotrzebowanie. Nie wiem, nie wnikam.
Ja natomiast chciałbym opowiedzieć o swoich pozytywnych przeżyciach z nią związanych.
(Nie no Paweł... tak bardzo interesujące!)
Po pierwsze odkryłem potęgę biblioteki miejskiej. Poważnie, Książnica wymięka. Mam ochotę pójść do biblioteki, a nawet nie pójść, tylko chodzić co czas jakiś, i wypożyczyć coś ciekawego. Jak to jest, że kiedy szukałem książek do mojej prezentacji, to znalazłem kilka innych, ciekawych pozycji, z którymi chętnie bym się zapoznał. Np. "Szachy w weekend". No kurcze, może podniósłbym swoje niewysokie zdolności, w tę jakże elitarną grę. Wiele też znalazłem książek o filmie i jego autorach traktujących, również zaintrygowały mnie one i z wielką uwagą oraz chęcią niekrytą pragnąłbym się z nimi zaznajomić, ale rozumiecie... matura.
Po drugie, jak się okazało, niektórzy poczynili naprawdę warte uwagi odkrycia. Wpływ mitologii na twórczość Tolkiena, niech będzie tu przykłądem. Tolkien zapoczątkował nową erę fantastyki (myślę, że nie przesadzam), jednak jeśli pomyślimy o tym, że musiał się czymś inspirować, przy kreowaniu takiego świata (zwłaszcza, że był filologiem, więc miał fundamenty), to wydaje się to raczej oczywiste. Jednak gdy uświadomimy sobie mnogość tych zapożyczeń, to jego twórczość nabiera nowego wymiaru. Jak zresztą każda twórczość, w której możemy coś odkrywać, utwory, w których można drążyć i analizować mają o wiele większe walory artystyczne, ale i rozrywkowe (jeśli ktoś lubi się dowartościowywać, a chyba nie ma osób, które tego nie lubią) niż coś, co jest nastawione tylko na zabawianie.
Krótki przykład: Boromir zainspirowany... Pieśnią o Rolandzie.
Przypomnijcie sobie tę scenę (wybaczcie, będę bazował na filmie, gdyż lektura wciąż przede mną), w której to Boromir w obliczu śmierci dmie w róg gondoru, wzywając pomoc. Niczym Roland, walczy do samego końca, chodź nie ma już dla niego żadnej nadziei. Kto by o tym pomyślał.
Śmierć Boromira:
http://www.youtube.com/watch?v=GFnWqdoboMM
Prowadzi nas to (a przynajmniej mnie) do dalszej analizy twórczości pisarzy i ciekawych wniosków. Otóż wielkie dzieła zawsze się na czymś opierają, czymś inspirują. Dzisiaj trudno wymyślić już cokolwiek nowego, wszystko bazuje na przetwarzaniu, co nie jest złe, jeśli umie się to robić i jeśli wkłada się w to pierwiastek twórczy, swoją kreatywność. To rodzi nadzieję na radosną przyszłość, która nie zakończy się dla mnie wzięciem kredytu na 40 lat, a może jakąś karierą pisarską... kto wie... kto wie... Dobrze sobie uświadomić, że takie rzeczy nas rozwijają. I że każdy rozwój ma jakiś wpływ na nasze życie.
Słaba puenta, ale lepszej nie mogłem wymyślić. Nienawidzę wywodów bez puenty. Urgh... jeśli opowiadamy coś co nie ma puenty, to można się poważnie zastanowić czy jest sens mówić cokolwiek, bo jeśli puenty zbraknie, to co odbiorca ma zrobić z przekazanymi mu informacjami... ano właśnie... nie wiadomo.
swietny blog, czytam kazdy wpis :)
OdpowiedzUsuń