wtorek, 27 września 2011

Przedzieranie przez błony :)

Ciekawy rok teraz mamy. Rok osiemnastolatka wiąże się w ogóle z kilkoma ciekawymi zadaniami. Czuję się trochę jak w jakiejś grze komputerowej, w której mam listę celów.
-Zdobyć dowód tożsamości - 200xp
-Kupić legalnie alkohol - 100xp
-Zrobić prawo jazdy - 1000xp
-Przygotować się do matury/skończyć szkołę - 2000xp

Wreszcie... po 18 latach... przebijam się przez błony, które mnie więziły.
Pizd! Żegnam się powoli z komunikacją miejską, przez którą czasem miałem problem, żeby wydostać się z Placu Zwycięstwa
Pizd! Kończę obowiązkową edukację i wypływam na niebezpieczne i głębokie wody.

Rodzę się na nowo ;( To takie piękne ;(

Coś w tym jest, że do 18 roku życia dostajemy wersję demo. Albo lepiej. Do 18 roku życia mamy samouczek. A potem musimy już grać sami. Bez hintsów. A najniższy poziom trudności to "normal".

Ale dobrze jest. Challange accepted. Po kolei odhaczam kolejne punkty w dzienniku misji. Xp napływa, level rośnie, nowe misje się odblokowują... jest spoko.

Żeby tylko zrobić 100%













Po takim nerdowskim wpisie żadna dziewoja mnie nie zechce :(

niedziela, 25 września 2011

Co nas boli, co nam przeszkadza

O co wam chodzi z tym "napisz o tym na swoim blogu, jak tak bardzo ci to przeszkadza"? Mój stosunek do takich odpowiedzi spróbuję zobrazować takim porównaniem:

Wyobraźcie sobie, że jesteście już dorośli i poszliście na imprezę. Na imprezie spotykacie waszego znajomego, który jest statystykiem. Ów znajomy patrzy na młodzież, która wkręciła się na imprezę, żeby sobie popić i zastanawia się głośno "Ciekawe w jakim wieku młodzież zaczyna pić?" a wy mu odpowiadacie "Jezu... to weź ich spytaj, oblicz i uśrednij...". A on to właśnie zrobi... bo on to robi... for a living.

Jako, że ja nie mam jeszcze żadnego zawodu i funkcjonuję jako "uczeń" to tworzę sobie różne "klasy dodatkowe". Taką klasą będzie np. "scenarzysta/reżyser". Taką klasą jest np. blogowanie... "publicysta"? :D

W pełni rozumiem, że nie wszystkim się podoba to co tutaj robię. Nie lubicie sobie poczytać jak wasz rówieśnik rozkminia różne sytuacje (ja np. lubię), nie ma w tym dla was też żadnej funkcji rozrywkowej. That's fine. Tylko, że odnoszenie się z pewną wyższością czy sarkazmem jest w tym momencie idiotyczne. Rozumiem kilka razy na początku odkrycia mojej działalności. Ale po iluś latach?

Ja to właśnie robię. Tym się tutaj zajmuję. Prowadzę dywagacje na różne tematy, które mnie w jakiś sposób dotykają. Jeśli nie jesteś zainteresowany/a, ani nie czerpiesz z tego radochy w stylu: "O ja pierdole jak on chujowo pisze, sprowokuję go... hihi, ale mam ubaw" (która jest trochę prymitywna, ale skoro cię to bawi... nie będę grał w twoją grę, ale miej chwilę radości) to na czym polega twój problem? Jeśli ja nie jestem czymś zainteresowany, to staram się to omijać. Ew. wygłoszę jakiś krótki komentarz, ale szkoda czasu na rozmyślanie nad czymś, co cię nie interesuje...

Chyba, że zazdrościcie mi oglądalności :D W takim razie pochlebia mi to :P

Ale pewnie zarzekniecie się, że nie, nie to nie o to tu chodzi... więc o co?
Wiem, że mam fajnego bloga, ale nie musicie mi przypominać, że mogę na nim publikować.
Ja o tym wiem najlepiej ;)

piątek, 23 września 2011

Nie daj się zmylić, mam parcie na szkło.

Gdzie są kurwa ludzie, którym mogę ponarzekać... KURWA.
Ok... pisałem już kiedyś o dystansie... na fotoblogu bodajże... tak, chyba tak.
W każdą pipkę wiadomym jest fakt, że różnych ludzi, trzeba różnie traktować. Starszym się ustępuje, młodszych się poucza jak są bezczelni itd, itp. wiecie o co chodzi? No własnie.

A co jeśli ktoś... nie czuje cię?
No, bo co jeśli nie zgodzisz się z kimś używając słowa: "PIERDOLENIE"?

Krótka geneza.
Wyrażenie "PIERDOLENIE" zostało po raz pierwszy użyte przez Fiyo'a gdy rozmawiał z Borsukiem i Klimą. Klima został postawiony w stan oskarżenia pod bardzo mocnymi dowodami. Gdy próbował się wykręcić tanią wymówką, Fiyo użył premierowo omawianego tutaj określenia. Od tego czasu określenie to jest stosowane, gdy całkowicie i definitywnie nie zgadzacie się ze stwierdzeniem, które nadawca wyrażenia neguje.

Wyjaśnijmy coś sobie ok?
Jeśli Ty mówisz: "Będę głosował na PiS, bo Jarosław Kaczyński jest mężem stanu" a ja odpowiadam "PIERDOLENIE" to nie znaczy to ani, że:
- pierdolę ciebie
- pierdolę twoje poglądy
- pierdolę Jarosława Kaczyńskiego
- pierdolę PiS

Nie, nie, nie... ja się po prostu kategorycznie się z tobą nie zgadzam, gdyż uważam, że twój argument jest inwalidą (wolne tłumaczenie od "your argument is invalid"), innymi słowami, że nie uznaję go za merytoryczny argument/nie uważam go za słuszny/mam kompletnie inne zdanie. Ale twoje szanuję. Tylko, że totalnie się z nim nie zgadzam. To wszystko. Tylko tyle i nic więcej.

Urgh... ciężkie orzechy do gryzania...

-Pani! U nas na Łukrainie to tłakie wielkie łoriechy!

środa, 21 września 2011

Dajcie mi dobry film!

120 postów! o cię nie mogę! Nie żebym był próżny i sobie liczył... ale kurcze... nie powiem, żebym robił to jakoś długo... hm... ale mieliśmy dobry start (żegnaj Gocie ;( tęsknię...)

Oto ja, człowiek znany z tego, że się wymądrza... nie, tzn. też, ale chodziło mi bardziej o to, że oglądam dużo filmów... aaa, o to, no tak... przynajmniej oglądałem. Bo okazuje się, że oto nadszedł kryzys. Nie mam już filmów, które chciałbym obejrzeć. Są tylko te, które obejrzeć powinienem. To takie smutne :( Nie ciągnie mnie do obejrzenia czegoś, tak jak ciągnęło mnie... nie wiem, do "Szczęk" czy "Pulp Fiction" (ależ zestawienie). Filmy generalnie można podzielić na filmy złe, dobre, ale zapominane i filmy niezapomniane, do których się wraca. Niewiele znam tych ostatnich.

FilmWeb donosi, że w ciągu 3 lat obejrzałem 678 filmów. Z tego tych niezapomnianych bylo może z... nie wiem... 40? (z 10 Allena, wszystkie Tarantino i pojedyncze przypadki). I koniec. Co więcej mam obejrzeć? Już na nic nie czekam... :(

I dlatego tak się zastanawiam... czy nie zamienić tych mas oglądanych filmów, na więcej przeczytanych książek. Książki zapominasz, ale w tobie zostają... w pewien sposób cię kształtują, coś formują wewnątrz ciebie... trochę jak filmy Allena :P

Ta koncepcja wydaje się słuszna... nie wiem czy nie podążę tą drogą... Może się po pewnym czasie rozmyślę... tak jak z tym, że miałem już nie pisać tego bloga, bo nie miałem o czym. TADAM jednak mam... a może nie mam, tylko się oszukuję... o marny losie ;(

W każdym razie... książki do rozpoczęcia w tym tygodniu to:
"The Catcher in the Rye" by J.D Salinger :)
"Ludzie bezdomni" Stefana Żeromskiego -.-

wtorek, 20 września 2011

Kiedy robimy się starzy...

Miałem pisać o szkolnym systemie ocen z zachowania, ale kit. Napiszę o upływie lat :]

Skąd taki temat? A no stąd, że zauważyłem jak to moja mama przemienia się powoli w moje babcie. Zaczyna zachowywać się jak jedna, gotować jak druga (widocznie jest jakiś archetyp babci... chociaż w sumie jedna z moich robi zajebisty rosół... się muszę nauczyć). Właśnie, właśnie... pisząc, że zaczyna "gotować jak druga [babcia]" mam na myśli lanie większych ilości oleju na patelni, niedomywanie jej później (mycie jest integralną częścią gotowania, jak głosi stare chłopskie przysłowie: "Jak se łumyjes, tak se psyządzis"). Kiedyś zastanawiałem się kiedy człowiek z dorosłego, zajętego życiem dorosłego człowieka, staje się starym, narzekającym na wszystko i wiedzącym wszystko o wszystkim i wszystkich osobnikiem. To chyba teraz się dzieje... :(

Wiecie jak to w podręcznikach od biologii czy przyrody wyróżnione są etapy życia człowieka. Ja bym to trochę inaczej podzielił. Np. u mnie okres "buntowniczego nastolatka" zaczął się gdzieś koło 13 lat (wiek ten uznaję za początek myślenia abstrakcyjnego) i trwa nadal...

Pytanie, które mnie zastanawia brzmi: kiedy zaczyna się dorosłość?
Kiedy będę już sam na siebie zarabiał? Kiedy przestanę się czepiać, bo stwierdzę, że nie warto? Czy może zacznę się przepoczwarzać w mojego tatę... O.O Who knows... anyway, mam chyba jeszcze trochę czasu, więc mój burzliwy kucyku, który ponad to ma chandrę... poczepiamy się jeszcze trochę ;)

sobota, 17 września 2011

Bo jebnę...

Kurwa, tyle osób tu wchodzi i nikt nic nie pisze. Fuckin shit...

Ludzie, piszcie coś, zostawiajcie komentarze, jedźcie po mnie, cokolwiek!

...jestem taki samotny :(

Ale tak serio... moglibyście coś napisać... porozmawiajmy o czymś. Nie wiem kurwa, o pogodzie. Zajebista jest, nie?

Ta... to zasadniczo tyle chciałem wam przekazać... poza tym... zaprosiłbym do siebie, ale jeszcze wpadnie ktoś niepowołany...

środa, 14 września 2011

To nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy

http://www.youtube.com/watch?v=_6HCOgTc5r4

Darzę Łonę ogromnym szacunkiem za jego twórczość i spostrzeżenia jakimi się dzieli. Przykre jest to, że nawet osoby, które najwyraźniej uważają się za... nie wiem, inteligentne/oczytane/błyskotliwe nie potrafią zrozumieć pewnych celowych działań.

Odnoszę wrażenie, że pojęcie ironii, gdzieś umarło w świadomości młodych ludzi. Może nigdy tam nie zaistniało. Nie wiem z czego to wynika.

Weźmy takiego Szymona (wybacz Szymon, że posłużę się twoim przykładem, ale to bardzo dobrze obrazuje problem). Szymon często i gęsto stosuje ironię i sarkazm. I ok, robi to w sposób w jaki się to robi. Co z tego, skoro ludzie mają problemy ze zrozumieniem, czy mówił poważnie, czy to była ironia...

Dlaczego tak jest? Często używając ironii nawet w najbardziej oczywisty (dla mnie) sposób zostaję źle odebrany. Albo odwrotnie. Kiedy jestem poważny, zostaje to odebrane jako ironia. Z czego to wynika? Bo mniej rozmawiamy, a więcej piszemy, a klawiaturą i monitorem trudno przekazać nasze myśli? Sztuka konwersacji została pogrzebana? Co się dzieje? O co chodzi?

A może problemem jest to, że nie staramy się poszerzać swoich horyzontów, korzystać z wielu źródeł wiedzy. Może ograniczamy się tylko do szkoły, która nie oszukujmy się... nie nauczy nas zbyt wiele :]

Chcesz się czegoś dowiedzieć o kosmosie? Nie idź na fizykę czy geografię. Pogadaj z Kubą. :)
Słuchaj co mówi Max, on zna dużo ciekawostek z wielu dziedzin życia.
Mamy wiedzę i możemy się nią dzielić, ale jakoś nie chcemy, bo jesteśmy zrażeni...

Podoba mi się cytat z Terry'ego Pratchetta, który pojawił się swego czasu na kwejku:
"Nie pochwalam szkół. Przeszkadzają w edukacji."

Einstein powiedział:

"Jest to właściwie jakiś cud, że nowoczesny system nauczania nie zadusił [we mnie] do końca świętej ciekawości badawczej."

Co jak rozumiem zostało sparafrazowane na wikicytatach tworząc:

"Jest cudem, że ciekawość przeżywa typowe wykształcenie."


Pielęgnujmy więc ciekawość, w przeciwnym wypadku... to wszystko na nic.



EDIT

I weź tu coś cytuj człowieku... się jebie wszystko doszczętnie, całkowicie...

wtorek, 13 września 2011

Jakoś tak dobrze :)

Wstałem o godzinę za wcześnie.
Poczytałem.

Miałem dwie historie pod rząd.
Na informatyce po nich pocinałem w sapera.

Spóźniłem się na autobus.
Pojechałem tramwajem, w którym spotkałem koleżankę :)

Minąłem swój przystanek.
Spotkałem drugą koleżankę. :)

Jakoś tak dobrze jest :)
Jestem Miszczem Painta... przepraszam, że czasem występuje z tłumu i staję mu naprzeciw. Nie robię tego z zasady. Robię tak, bo coś mnie widocznie zeźliło.

Ale hej, po co się tym przejmować? Jest tyle innych rzeczy, którym można poświęcić uwagę. :)

Poczytam, obejrzę coś... też coś wymyślcie ;)

A i jeszcze jedno
To, że wszyscy coś robią w jakiś sposób. Nie znaczy to, że ten sposób jest jedynym.
I nie tato, większość nie zawsze ma rację.

poniedziałek, 12 września 2011

Tak bardzo smutny :(

Moja twórczość została ocenzurowana... ale ok, masz takie prawo.

Nie powiem, żebym był z tego powodu szczęśliwy... nie jestem. Czuję pustkę, bo nie dodałem nic na mojego Miszcza.

ALE NADAL UWAŻAM, ŻE FOTOGRAF ZJEBAŁ ZDJĘCIA!

No sorry, co to za zdjęcia, na których nie widzisz swojej twarzy, bo ci się na nią wpierdoliły światełka z pobliskiego drzewka. Nie no bomba. Albo zdjęcia, na którym niby jesteś Ty, ale jednak to ściana zajmuje tę połowę, na które patrzysz, bo sorry ziomek, ale jesteś na dole w prawym rogu. Sori, sori.

I co to za moda z tą lunetą? Nie wszystko musi wyglądać jak wizja Jacka Sparrowa patrzącego przez jego szmelc. C'mon!


Kiedyś było prosto. Aparaty były proste. Tylko zdjęcia były bardziej zajebiste, bo ludzie starali się, żeby dobrze uchwycić moment, a nie:

"-Ej, zrób nam zdjęcie.
Podchodzi, wystawia rękę z aparatem. Odchodzi."

No ja kurwa przepraszam... no... no ja kurwa przepraszam...

But hey... that's only my opinion. If you don't like it... well... it's cool with me...








...no, not really.

AJM FEJMUS!

Blog, Miszcz Painta, filmy... kariero przybywaj!

A tak na serio... miałem jakiś temat, który chciałem poruszyć. Pewnie chciałem na coś ponarzekać, ale chwilowo wyleciało mi z głowy.

Hm...

...kurwa jaka zaćma...

Na pewno chciałem wrzucić to:


Don't be a stranger ;)


niedziela, 11 września 2011

WTF MAN?!

"Napisz coś nowego, świat jest taki nudny..."? To brzmi jak moja koleżanka z ławki, której się nudzi na lekcji polskiego... buuu.

Ale ok.

Wiecie jaka jest moja koncepcja na to, dlaczego tak mało dorosłych ludzi czyta (a mało czyta, wystarczy posłuchać ich słownictwa. Nie mówisz "lubiałem" jeśli regularnie czytasz książki.) Dlaczego więc? Bo w szkole musieli czytać lektury. Co w tym strasznego? Przeanalizujmy to zdanie. Jaki zwrot jest w nim najmniej przyjemny.

Nie będą to "lektury", chociaż mnie lektury kojarzą się z czymś co jest nudne. Zdarzają się wyjątki, ale są to wyjątki potwierdzające regułę. A reguła brzmi: lektury są nudne. Ale to nie ten wyraz jest najmniej przyjemny.

Czy może chodzi o "szkołę"? Mało przyjemna... instytucja. Ma jednak swoje plusy.
+znajomi
+przerwy
+jest obowiązkowa tylko przez pierwsze 18 lat życia (sic!)

Wszystko co złe kiedyś się kończy, a szkoła nie stanowi wyjątku. Co nam zatem zostaje?

"musieli"

Zmuszanie kogokolwiek do czegokolwiek zwykle nie przynosi dobrych rezultatów. A nawet jeśli przynosi, to na pewno jest kilka innych sposobów, żeby osiągnąć jeszcze lepsze rezultaty. Często żałuję, że jakaś książka jest moją lekturą. Dlatego, że przeważnie jest nudna i normalnie bym jej nie przeczytał (i tak jej raczej nie czytam... Heniu, przykro mi, ale twoje powieści historyczne... nie przetrwałem żadnej), ale raz jeden żałowałem, że książka była moją lekturą, ponieważ MUSIAŁEM ją przeczytać na czas. Chodzi mi o "Zbrodnię i karę". Jest to chyba jedyna z lektur obowiązkowych, które zdążyłem przerobić, którą przeczytałbym nawet, gdybym nie musiał. A to dlatego, że jest po pierwsze
1. Ciekawa
2. Napisana normalnym językiem, a nie nachalnymi archaizmami... (Heniu... ja cię lubię...)
3. Jest inteligentna w swoim przedstawieniu pewnych życiowych zagadnień.

Niestety... MUSIAŁEM ją przeczytać na czas, to też zanim zdążyłem ją skończyć, dostałem spojla na ryj... buja!

Wracając do pytania z początku, dlaczego tak mało ludzi dorosłych czyta (damn... nawet mój tata ogranicza się do gazet :/) Myślę, że wynika to z dwóch rzeczy:
1. Nie mają czasu
2. Książka kojarzy im się źle. Wolą np. obejrzeć film, który jest prostszy w odbiorze, bo operuje obrazami. Nie trzeba sobie pewnych rzeczy wyobrażać.

Jest tyle ciekawych pozycji, o których można by podyskutować na lekcjach polskiego, bo są o czymś. Mam wydanie "Solaris" Stanisława Lema, na którym Krzysztof Teodor Toeplitz z "Przeglądu kulturalnego" napisał:
"Solaris" (...) za lat pięćdziesiąt czytać będzie można bez zawstydzenia lub, co gorsza, współczucia dla ubóstwa ludzkiej wyobraźni".
Napisał to w roku 1961. Książka zachwyca do dziś. Czemu nie ma jej w spisie lektur?

Czemu "Rok 1984" George'a Orwella nie jest w spisie lektur. Sam sięgnąłem po tę książkę, bo chciałem wiedzieć co miał na myśli Kazimierz Marcinkiewicz niedługo po tym kiedy przestał być premierem, kiedy mówił, że czuje się jakby żył w tej książce. Było to ile? 5 lat temu? Kiedy na 15 stronie tej książki przeczytałem słowo "orgazm" byłem zaskoczony. Szkoła przyzwyczaiła mnie do tego, że książki są grzeczne, ładnie wystylizowane językowo i traktują najczęściej o jakimś ważnym wydarzeniu w historii naszego narodu. Gówno prawda. Najlepsze książki jakie przeczytałem traktowały o codziennym życiu, zawierały wulgaryzmy, a ich stylizacja też nie wszystkim mogła przypaść do gustu (Kurt Vonnegut ma zwyczaj rwania swoich powieści na kawałeczki. Czytasz, czytasz - przerwa, zmiana wątku - czytasz, czytasz -przerwa... itd)

Moi koledzy przeczytali obydwie te książki i byli pod wielkim wrażeniem obu. Nie wiem jaki cel przyświeca osobie tworzącej spis lektur, ale powinna zmienić sposób myślenia, bo sądzę, że chwilowo jest to coś w stylu "Mhm, a "Chłopami" damy im okazję do przeanalizowania uniwersalizmu opisu życia na wsi". No niestety... jeśli ktoś przeczytał chłopów, to naprawdę szacunek się należy, bo czytać o tym jak Boryna jedzie na jarmark, jak Jambroży siedzi w karczmie, jak ksiądz zapierdala przez wieś... brzmi zajebiście interesująco prawda? Założę się, że właśnie pobiegliście do swojej biblioteczki sprawdzić, czy posiadacie w swych zbiorach tę perłę polskiej literatury.

Ech... szkoda gadać. Jeszcze 8 miesięcy i nikt mi już nie będzie kazał niczego czytać...