Moje życie kojarzy mi się z początkową fazą grania w grę rpg. (role-playing-game... english motherfucker, do you speak it?!) Przeważnie na początku tworzymy swoją postać, rozdzielamy punkty umiejętności, talenty. Potem wychodzimy na świat i przez nasze wczesne wybory determinujemy to, czy będziemy druidem walącym z różdżki, czy knightem walącym z axe'a.
Podobnie jest w okresie szkolnym.
Zdobywamy wiedzę i sami decydujemy co przyswoić, czego będziemy później używać. Czy pakować w siłę czy w inteligencję. Wiedza czy atak. Trudne wybory. Niektóre zamkną nam dostęp do wielu rzeczy... np. zauważyliście ilu kulturystów zajmuje w przemyśle filmowym znaczące pozycje? Arnold był chyba wyjątkiem... Stallone... jakoś więcej przykładów nie przychodzi mi do głowy.
Co jednak zaczyna się dziać gdzieś w połowie gry jeśli dobrze poprowadzimy naszą postać? Jeśli nie będzie rozchwiana, rozwijana w różnych kierunkach, ale będzie skoncentrowana na jednym sposobie walki? Wtedy zaczynamy koxić. I koximy ostro już właściwie do końca.
Dlatego warto wypracować swoją metodę przejścia i dobrze rozdysponować punkty umiejętności... nie cofniecie już tego w co raz zainwestujecie, a nadrabiać inną gałązkę drzewa rozwoju będzie bardzo trudno... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz