Ano nic... tak dłużej być nie może!
Dajcie mi fundusze i trochę czasu. Napiszę epopeję. Będę ruchał dziwki.
Jak już pewnie zauważyliście nie będzie to wpis, w którym poświęcam swoją uwagę problemom współczesnego świata...
...albo nie, poświęcę.
Widzieliście nowy program "Dorota Zawadzka: Do tablicy!"? Panie... widziałem to... o panie. Jak to powiedziała moja mama "nagonka na nauczycieli".
Że podciągają pod schemat.
Że nie podchodzą do każdego ucznia indywidualnie.
Że mama w domu nauczyła się radzić sobie z zachowaniami jej syna, a w szkole się nie nauczyli.
Że nauczyciele nie wyciągają ręki do rodziców pytając czy mogą jakoś im pomóc.
Generalnie głupie szuje w tych szkołach. Samoluby, egoisty.
Tylko czy naprawdę można te wymienione rzeczy uznać za zarzut? Ja chodzę do szkoły i wiem jak jest.
Jasne, że podciągają pod schemat.
Jasne, że nie podchodzą do uczniów indywidualnie.
Jasne, że nie próbują zrozumieć na czym polega problem ucznia.
Jasne, że nie wyciągają ręki do rodziców pytając czy mogą jakoś pomóc.
No kurwa. Oni są kelnerami, czy osobami, które mają przekazać dzieciom pewne rzeczy? No chyba to drugie. "...a moje dziecko właśnie się nie daje podciągnąć pod schemat".
Nie no zajebiście.
Wszystkie dzieci są takie specjalne i wyjątkowe. Czytaliście felieton w "Maskach"? Tym darmowym pisemku międzyszkolnym? Na końcu jest. Facetów do przeczytania może zachęci to, że ozdabia go pokaźny dekolt pewnej młodej damy. W każdym razie wnioski płynące z tego felietonu są dokładnie odwrotne. Że młodzież odpowiada jakiemuś istniejącemu wzorcowi i daje sobie narzucać pewne rzeczy. Jest właśnie schematyczna!
Ale nie tu tkwi problem.
Problem tkwi w zrozumieniu istoty pracy nauczyciela.
Nauczyciel jest jeden. Uczniów ma powiedzmy 100 (4 klasy dajmy na to). 1 na 100. Nie no chyba się kurwa nie łudzicie, że do każdego będzie podchodził i głaskał po rączce, z zapytaniem "Czy czegoś ci nie potrzeba bobasku? A może buteleczkę? A może smoczek?"... litości!
Szkoła jest przygotowaniem do życia w społeczeństwie. Serio. Dalej nie będzie inaczej. Narzucane schematy, wzorce zachowań. Albo jesteś tak zajebisty/a, żeby się wyłamać i dokonać czegoś kosztem innych, narzucając własne zasady (odsyłam do "Zbrodni i kary" Dostojewskiego, pozdrawiam klasę A ;)), albo naucz się funkcjonować w grupie przyjmując jednak do wiadomości, że nie można się zajmować każdym z osobna. No kurwa. Albo robisz coś, żeby być zauważonym, docenionym, żeby wywołać w innych chęć pomocy tobie, albo idź w cholerę i narzekaj na innych nie szukając problemu w sobie.
Dziękuję kurwa za wysłuchanie!
Billy Joel - We Didn't Start the fire - przeczytajcie lyricsy. True, true...
Też miałem okazję obejrzeć owy program.
OdpowiedzUsuńtakie pitu pitu pierdolenie, odbijanie piłeczki, sranie w banie.
Jedno jest pewne - trzeba coś zmienić. ;d
Zgadzam się, ludzie po prostu lubią narzekać a jak już przyjdzie co do czego, jakaś szansa na zmienienie czegoś, to nikt dupy nie ruszy, bo niby nie było tak źle...
OdpowiedzUsuńUtwór zajebisty.