Wszyscy mamy tyle do powiedzenia. Co gorsza, każdy z nas myśli, że to co chcemy powiedzieć, jest bardzo ciekawe. Tymczasem, gdyby nasze rozmowy dać do posłuchania komuś z zewnątrz, osobie, która nas w ogóle nie zna, mogłoby się niestety okazać, że jesteśmy w bardzo dużym błędzie.
Ale nie dajemy, tylko mówimy. O tym co się nam zdarzyło wczoraj, jaką to sytuację mieliśmy kiedy jechaliśmy autobusem czy byliśmy na mieście, jak to ktoś nas wkurza, albo jaki to jest taki czy nijaki. Tak wiele słów, tak mało wartościowej treści.
Zdaję sobie sprawę, że mogę być ofiarą swoich słów. Prowadzę bloga. Zostawiłem tu tysiące wyrazów... problem w nadmiernej gadatliwości jest taki, że po zlustrowaniu swoich wypowiedzi, może się okazać, że 3/4 z treści, jest, za przeproszeniem, gówno warta. Myślę, że świetnie rozumieją to ludzie, którzy prowadzą blogi, albo pamiętniki... albo nawet piszą opowiadania czy wiersze. Patrzysz na coś co jest owocem Twojej głowy sprzed iluś lat, czy nawet miesięcy i nie rozumiesz autora. Nie rozumiesz, jak autor mógł tak postrzegać świat. Co on w tym widział ciekawego?
Kolejna prawda wynikająca z przysłuchiwania się ludzkim rozmowom jest taka, że ludzie są dwulicowi. Nie ma co się zapierać, sam się do tego przyznaję. To, że ktoś z tobą rozmawia i traktuje jak kolegę czy koleżankę, nie znaczy, że kiedy nie ma cię w pobliżu, nie wymienia twoich wad, nie narzeka na to jaką osobą jesteś. Wszyscy tak robimy. Świadomie, bądź nie, wszyscy tak robimy.
Rzecz w tym, żeby mieć osoby, o których nie będzie się chciało, albo po prostu nie będzie się miało co złego powiedzieć. Z tym drugim to akurat graniczy z niemożliwością. U każdego można znaleźć wady... rzecz w tym, żeby nie rzucały się one w oczy i żeby nie było po co szukać. Ale ile ja znam takich osób... jedną? dwie? Zdaję sobie sprawę, że za moimi plecami też możecie narzekać na to jaki jestem. Wiem, że takie sytuacje mają miejsce, bo niektórzy nie mogli się powstrzymać, żeby zostawić to za moimi plecami. I nawet, jeśli teraz z tymi niektórymi jest neutralnie, to i tak wiem, że mogą żywić urazę. A skoro oni, to inni też.
Nikogo nie obwiniam, sam siebie często wkurzam swoim zachowaniem. Trochę też boli mnie to, że obgaduję ludzi, bo w jakiś sposób, w jakiejś dziedzinie życia czuję się od nich lepszy. Nie jestem z tego dumny i jest to jedna z cech, które mnie w sobie denerwują. Nie będę jednak nikogo przepraszał, bo co to za przeprosiny, które nie zapowiadają poprawy. A nie sądzę, żeby to się miało zmienić... możesz mieć tylko nadzieję, że jesteś wśród tych dwóch osób :]
Nie wszyscy przecież obgadują. Jest różnica, między dostrzeganiem wad, a rozmawianiem o nich z kimś innym dla rozrywki. Usprawiedliwienie, że każdy w tak, robi jest tak właściwie słabym usprawiedliwieniem, kiedy można postępować inaczej. Także to, że ktoś mówi komuś wprost o jego irytujących wadach, nie musi wynikać z tego, że ktoś już nie wytrzymał. Po prostu zdarzają się ludzie, którzy wolą nie obgadywać za plecami, a mówić wszystko wprost, bo tak jest bardziej uczciwie względem drugiego człowieka. Osobiście uważam, że lepiej w dyskretny sposób wyrazić swoje zdanie twarzą w twarz, niż rozpowiadać coś wszystkim wokoło.
OdpowiedzUsuń(W komentarzu nie ma żadnych aluzji, bo zupełnie nie znam zaistniałej sytuacji :) )
Nadzieja matką głupich?
OdpowiedzUsuń