poniedziałek, 16 lipca 2012

Nowhere to go

Mam gdzieś gotowy wpis. Wiem nawet gdzie. Problem z tym miejscem jest taki, że trzeba przenosić słowa. A na to już nie bardzo mam ochotę.

Nie ma dokąd iść. Nawet w internecie. Przeglądam najczęściej odwiedzane strony, a tam nic nowego.

Dziwnie tak. Wrócić do miasta, które cię wychowało. Ciekawe jak to jest przyjechać tu z innego miasta. Jakie jest pierwsze wrażenie?

Dziwnie, bo chociaż moja nieobecność była krótka, to jakoś zaburzyła mój tryb. Z jednej strony szukasz miejsca, w którym czujesz się bezpiecznie i do którego możesz wracać. Z drugiej chcesz się wyrwać. Trudno to pogodzić. Bardzo.

Próbuję stworzyć coś co będzie miało ręce i nogi i co nada mi sens. Wiem, że to zła kolejność. To ja powinienem nadawać sens. Mam jednak wrażenie, że to może zadziałać tylko w odwrotną stronę. Podświadomość? Nie wiem. Trzeba spróbować.

1 komentarz:

  1. O jak bardzo bliskie i prawdziwe jest mi to co piszesz o miejscu bezpiecznym. To dla mnie zawsze i oczywiście będzie dom. I wracając do niego z tak krótkiej podróży po pracy, czy po szkole podziwjając z tramwaju miejskiego bądż autobusu snuje mnóstwo planów co zrobię, które w rzeczywistości zamieniają się w czynne przesiadywanie przed komputerem i rozpaczanie nad własną niedolą, jak głupia jestem i jak bardzo chciałabym cos zmienić i sie stąd wyrwać.
    I nie zmieni się chyba nic, a ja się zapętliłam.

    OdpowiedzUsuń