poniedziałek, 30 stycznia 2012

Kontemplacja

Taki spokojny ten niebieski... można sobie popatrzeć, porelaksować się. Spojrzeć na ładny pejzaż (foto Manueli - reklama: http://itsme.ownlog.com/ ).

Pamiętam te dawne czasy, gdy zaczynałem prowadzić tego bloga. Z Gotem.
Ach, piękne czasy, piękne. Chciałem, żeby było to coś innego niż fotoblog, którego prowadziłem. Chciałem tu pisać głupoty i w ten sposób się relaksować... nie wyszło.

Okazało się, że muszę pisać pseudo-inteligentny badziew, który nikomu nie jest naprawdę potrzebny, ale przynajmniej czyta się nieźle ( przynajmniej mnie po kilku miesiącach :P aczkolwiek słyszałem, że nie tylko mnie). I tak sobie żyję i kontempluję. Trzeci rocznik już będzie... ciekawe ile to tak pociągnę. Ciekawe czy kiedyś dobiję do 300 wyświetleń na miesiąc nie wliczając w to w moich wejść.

Sławo!
Gdzieżeś Ty?!
Przybywaj!
I daj mi kasę, bo nie mam na benzynę...


Co mnie czeka w przyszłości. Co mnie czeka za 3 miesiące... 3 miesiące, 3 miesiące?! 3 miesiące?!?!? Nine?!

Nie wiem. A niewiedza to błogosławieństwo... ale nie w tym wypadku.

Fuck.

sobota, 28 stycznia 2012

Otoczenie się zgadza... gdzie ten pisarz?

Nieogolony ryj, zatruty organizm, wszechobecny bajzel i fajki na stole. Scenografia się zgadza... tylko gdzie ten pisarz?

Ach... no tak. Mam dopiero 19 lat, wciąż kończę liceum, które nie dało mi nic poza przeświadczeniem, że nic nie robię i nie wiem co robić będę po nim.

Życie to nie film, ni serial, wiem, mam tę świadomość. Można jednak trochę zmrużyć oczy i poudawać. Martwię się o swoje życie, jak tak dzisiaj na siebie patrzę. Po dzisiejszym obrazie mnie, mógłbym odnieść wrażenie, że jako człowiek dążę do autodestrukcji... ta teoria ma ręce i nogi. I tak sobie pełza.

Toć jakaś masakra. Zagłada totalna. Ostateczna klęska.

Czas skupienia drastycznie spadł, stąd taki wysyp akapitów. Hm... pewnie nawet się nie składają w jakąś całość. Jakąś. Nie mówię nawet o logicznej całości. O czym ja mówię w ogóle? I po co? To jest pytanie, które powinniśmy sobie często zadawać... Steve Jobs powiedział studentom, że wstawał rano, patrzył w lustro i zadawał sobie pytanie "Czy chcę zrobić to, co będę dzisiaj robił?" i jeśli odpowiedź brzmiała "nie" przez jakiś dłuższy okres, to wiedział, że musi coś zmienić.

A ja zadaję sobie pytanie "Po co?" i to będzie moje fundamentalne pytanie... w zasadzie już jest. Chciałbym kiedyś spacerując, czy jadąc, ujrzeć na ścianie budynku lub czegokolwiek innego co ma ściany takie wielkie pytanie...









..."po co?"

niedziela, 22 stycznia 2012

O rozmowie ciąg dalszy...

Chcecie posłuchać o tym co trzeba zrobić z paprotką, żeby ładnie kwitła?
Nieee?

To może o tym, że lampka miga, bo transformator już jest trzaśnięty?
Nieee?!

A o tym, dlaczego murarze są niechluje, a elektrycy muszą mieć wszystko poukładane?
Też nie?!

To może o tym, że jest w pół do piątek, a jeszcze jasno?!
NO KURWA PEWNIE!


Miałem nie przeklinać... ale trudno inaczej mi wyrazić swoje emocje. Dziwnie jest. Nic nie robię i nie chce nic robić, a potem narzekam, że nic nie robię. A weź panie... garnitur, herbatka, coś mocniejszego, dobre towarzystwo i INTELIGENTNA rozmowa. Tego potrzebuję. To nie jest wiele. Mogę nawet podarować garnitur (chociaż w tajemniczy sposób uszlachetnia... niektórych), byle porozmawiać z kimś i byle nie było to tak bezproduktywne, jak podrzucanie piaskiem na plaży. Robienie czegoś, dla samego aktu robienia. Chcę rozmowy, która będzie jak budowanie zamków na plaży. Kreatywna, posiadająca walory estetyczne, zajmująca na dłuższą chwilę.

Tylko tyle. Nie więcej.

środa, 18 stycznia 2012

Głupie pierdolenie

Jest wiele oznak, które mogą świadczyć o naszej inteligencji, erudycji, czy po prostu o tym czy myślimy czy nie. Czasami wystarczy spojrzeć na kogoś i jeśli zobaczymy, że "gar ma słaby", a "czoło nieskażone wątpliwością", to wiemy, że raczej nie mamy o czym rozmawiać. No chyba, że jesteśmy dokładnie tacy sami.

Inną jednak oznaką, mniej widoczną, ale więcej przekazującą (gdyż pierwsze wrażenie bywa mylne i słaby gar może okazać się wiedzy twierdzą) jest ludzka mowa. I chodzi tu zarówno o sposób wypowiadania się jak i wybierane tematy, o których się mówi.

Dawno, dawno temu, kiedy byłem jeszcze w gimnazjum, a może zaczynałem już liceum, zastanawiałem się o czym można mówić, a o czym mówić się nie powinno. Brzmi to dosyć dziwnie zważywszy na wolność słowa i inne bajery. Nie chodziło mi wtedy o to, że nie powinno się mówić o pewnych rzeczach, bardziej o to, że na pewne tematy szkoda tracić czas, bo nic nikomu nie dają, a go marnują. Wychodzą wtedy rozmowy, które George Carlin ochrzcił by mianem "stupid bullshit". Przykładowo: przed studniówką w męskich rozmowach wypłynął temat stroju na tężę imprezę. Czy mamy koszule? A buty? A krawat? A jakiego koloru? A gdzie kopione? A czy dobre? Itd. itp. W pewnym momencie jednemu z nas zapaliło się czerwone światełko: "Panowie, o czym my rozmawiamy?", ale po chwili zgasło, rozmowa trwała dalej. W końcu komunikat został przetworzony również przez mój mózg i z tymi słowami wstałem i opuściłem towarzystwo. Zaoszczędzony w ten sposób czas mogłem poświęcić na kupno drożdżówki. Profit? Profit.

Nie wiem czy oglądaliście film "Fargo". Jeśli nie, koniecznie zobaczcie. Cóż to jest za film! A jakie tam są dialogi! No właśnie, jakie? Pierdołowate. Bohaterowie rozmawiają o tak durnych rzeczach, że ogląda się to i nie wierzy. I wtedy przychodzi refleksja... "Ale zaraz... ja sam tak rozmawiam"

CDN...

linki:
http://www.youtube.com/watch?v=eyWsFfd9pqE - George Carlin "People are boring"
http://www.youtube.com/watch?v=rpdOXSEkvO8 - zwiastun "Fargo"

poniedziałek, 16 stycznia 2012

"Co za dzień, to zakrawa na żart..."

Dzień zaczął się przyzwoicie. Pobudka o 12, po 7 godzinach snu (interesujące Złote Globy do 5), śniadanko, internecik, książka.
...i wtedy wrócili.

Może to ja. Może to ze mną jest coś nie tak. Czy problem jest we mnie czy w kimś innym, na pewno istnieje, bo nie jest normalne, żeby wkurzyć kogoś w dwie minuty od przekroczenia progu mieszkania. A nagroda wędruje do... mojej matki!

Długo udawało mi się zwodzić samego siebie. Stąd też te długie przerwy między kolejnymi notkami oraz inna ich tematyka ostatnimi czasy. Udało mi się przekonać się na chwilę, że ludzie nie są głupi. Że jestem jednym z wielu. Że moje poczucie humoru, sposób postrzegania świata, przemyślenia są wspólne również dla wielu innych ludzi (prawdopodobnie zasługa 9gaga i jeżdżenia samochodem [izolacja mocno!]).

Porównałbym to do remontowania mieszkania.
Moje mentalne mieszkanie miało czyste okna bez żaluzji, a świat za nim był szary. W pokoju wisiała jedna żarówka, okna były nieszczelne. Zamek u drzwi ktoś wyłamał, ukradł wszystko, zostawiając tylko kartkę i długopis. Wychodząc powiedział: "Nie podoba ci się? Napisz o tym książkę" i tyle go widziałem.
I wtedy nadszedł czas zmian. Wymieniłem światło, uszczelniłem okno, wstawiłem nowe zamki, założyłem rolety. Odkurzyłem, odmalowałem ściany na przyjazne kolory. Zacząłem jeździć samochodem, a nie komunikacją miejską. I wszystko było fajnie.
Tylko, że ten szary świat zza okna ciągle szukał wejścia. I zaczął się dobijać do drzwi. I wszystko prysło, bo wydało się, że jak pięknie nie myślałbym, że jest, to zawsze znajdą się ludzie, którzy chętnie udowodnią mi, że się mylę.

Dużo ludzi jest głupich. Dużo ludzi nie ma podstawowej wiedzy o tym jak funkcjonuje ludzka psychika. Tych ludzi jest albo więcej, albo są bliżej niż ci, z którymi chciałbym przebywać.

Nic dziwnego, że mam wizję:
Ja w moim mustangu.
Pustynia.
Jade.

...

Pustynia.






P.S. Strasznie mi smutno i załamuje mnie to niezmiernie, kiedy otwieram kopertę od dziadków a tam: pieniądze, kartka z życzeniami zaczynającymi się słowami: "Kochanemu wnukowi dużo dobrego od Boga...", "niedziela młodych", oraz artykuł nie wiadomo skąd pod tytułem "Hołd ruski".
Już chyba wolałbym nie dostać pieniędzy, ale w zamian nie dostać tych gazet i dodatkowo przeczytać jakieś szczere, świeckie życzenia (bo wg mnie jeśli życzysz "łask bożych", albo czegoś podobnego, to w sumie nie wiesz czego życzyć i po prostu rzucasz nic niemówiącą formułką).
Smutne.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Dziś.

Paweł Panfil
Analiza i interpretacja "Wiersza niedokończonego (ja)"

Podmiotem "Wiersza niedokończonego" jest klient obskurnego domu publicznego w Czechach. Widać to po pierwszej strofie, w której podmiot podkreśla brudność zasłon oraz zaznacza jaką walutą będzie płacił za usługi.

Nieścisłość zawarta w drugiej strofie (kwiecień - środek lata) może określać czas, w którym ma miejsce sytuacja liryczna oraz uczucia osoby mówiącej. Mimo tego, że jest jeszcze wiosna, podmiot już czuje się jakby to było lato.

W trzeciej strofie podmiot szerzej mówi o swoich uczuciach. Więcej miejsca poświęca też "złowieszczej chmurze", która wprowadza pewien niepokój w jego świat. Jest nią najprawdopodobniej prostytutka oczekująca zapłaty za swoje usługi.

W ostatniej strofie podmiot wyraża chęć ponowienia stosunku seksualnego, jednak nie może tego zrobić, ze względu na fizyczne wyczerpanie po poprzednim razie. Samolot jest tu metaforą męskiego członka, a fizyczna niezdolność do prokreacji zawiera się w zdaniu "ja, ten ptak niedolot".

Ocena: niedostateczna
komentarz: Niezgodne z opinią autora

środa, 4 stycznia 2012

Do interpretacji

Paweł Panfil
Wiersz niedokończony (ja)

Niebieskie zasłony
jak Bałtyckie morze
i czeskie korony
jak wstające zorze

Piękny poranek,
kwiecień, środek lata
i tylko ta chmura lata
i wziera na ganek

czego chce ta chmura
tak ciemna i złowieszcza
niebezpieczeństwo w murach
dziewiętnaste lato życia

Gdybym miał samolot
to bym ją przeleciał
ja w osobie wieszcza
ja, ten ptak niedolot.

(2012)

Zachęcam do pisania swoich interpretacji powyższego utworu w komentarzach.