"Boga prawdopodobnie nie ma. Przestań się martwić i ciesz się życiem."
Co jest złego w powyższym haśle poza negacją istnienia Boga (którą niektórzy mogą uznać za coś złego)?
Według mnie - nic. Slogan ten ma pozytywny wydźwięk, zachęca nas do cieszenia się życiem, korzystania z niego. Okazuje się jednak, że jest to brzydki slogan. Nu - nu. Ciuś - ciuś. (jeśli ktoś wie dlaczego małym dzieciom mówi się "ciuś - ciuś" trąc palec o palec, to proszę o komentarz. Stworzyliśmy z Jankiem kilka teorii na ten temat, ale jakoś żadna nie wydaje mi się prawidłowa)
Dlaczego jest zły? Prosz bardz:
http://www.ziarnoprawdy.pl/articless/apr-2-2011.html
Jeśli przeczytacie ten artykuł, to po zakończonej lekturze będziecie przedstawiać jeden z dwóch poglądów:
a) Autor ma całkowitą rację. Odrzucenie Boga prowadzi do zepsucia, które obserwujemy we współczesnym świecie. Narkomania, przestępczość, generalnie - ZŁO.
b) Eee... co? Nie ma związku między ateizmem, a upadkiem moralnym. Autor chyba nie bardzo zrozumiał do czego nawołuje ten slogan.
Jestem przedstawicielem poglądu "b". Pozwolicie, że poświęcę chwilę na wyjaśnieniu panu Herbertowi Torkelsonowi kilku kwestii.
Po pierwsze.
Autor użył słowa "prawdopodobnie" przy negacji istnienia Boga, ponieważ nie jesteśmy w stanie przeprowadzić ostatecznego i niepodważalnego dowodu na jego nieistnienie (tak samo jest w przypadku udowodnienia jego istnienia). Ma to kilka przyczyn. Najważniejszą jest chyba fakt, że nieważne jakie boskie działanie zostałoby racjonalnie wytłumaczone, Kościół je albo zaneguje, albo uzna za nieprzeczące istnieniu. Jak w przypadku 7 dni na stworzenie świata czy rozstąpienia się morza czerwonego. Dni - "Nie można tego opisu brać dosłownie". Morze - "Naukowy dowód na możliwość wystąpienia takiego zjawiska, nie tylko nie neguje boskiej ingerencji, ale czyni ją jeszcze bardziej wspaniałą". I my dajemy sobie to wciskać...
Po drugie.
"Po drugie, slogan ten sugeruje, że wiara w Boga powstrzyma cię od cieszenia się życiem. Innymi słowy, jeśli tylko udałoby się nam pozbyć pojęcia Boga i religijnych zahamowań, moglibyśmy w pełni korzystać z życia."
Na tym autor kończy swój drugi argument... wait what?! Przecież w zasadzie nie zajął w nim stanowiska. Nie napisał, że wiara w Boga nie powstrzymuje nas przed cieszeniem się życiem. Dlaczego tego nie zrobił? Moja koncepcja jest taka, że wiedział, że musiałby skłamać. Jesteś szczęśliwym katolikiem? A jak często chodzisz do spowiedzi? Częściej niż raz na miesiąc? A dlaczego? Męczy cię poczucie winy? Robisz jakieś "złe" rzeczy, które mogłyby się panu Bogu nie spodobać? A dlaczego je robisz? Może są przyjemne? Ciuś-ciuś katoliczku, ciuś-ciuś.
Masturbacja - grzech (nie wiem dokładnie przeciw czemu/komu, słyszałem już wiele koncepcji, wszystkie... dziwne). Co na to seksuolodzy?
http://www.youtube.com/watch?v=RdoRiwsntyc
http://wyborcza.pl/10,82983,9117437,Dr_Leonowicz__Niepokoj_budzi_podawanie_nieprawdziwych.html
Po trzecie.
Tak jak wspomniałem wcześniej. Nie ma związku między ateizmem, a upadkiem moralnym. Stalin był ateistą. I co z tego? Hitler był wierzący. Suprajs, suprajs! Czy to znaczy, że każdy wierzący chce zabić miliony istnień? No chyba nie.
Słyszeliście kiedyś o satanistycznych lub ateistycznych protestach przeciw czemuś? Nie wiem... np. przeciw kocertowi Slayera, albo Madonny, albo paradzie równości? Nie? Hm... a o chrześcijańskich? Tak? Ciekawe... Ateiści, sataniści i jeszcze parę innych grup nie ma jakoś problemu z cudzą wiarą, poglądami moralnymi, seksualnością. A chrześcijanie (ci głośni, nie wszyscy) bardzo chcą, żeby wszyscy byli tacy jak oni. Zazdrość? "Niewierni pójdą na koncert Madonny, którą bardzo lubię, a ja nie, bo to akurat Wniebowstąpienie NMP... zróbmy protest!".
Albo poseł protestujący przeciw automatom z prezerwatywami (sic!).
http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110407/KOMENTARZ/30495886
On nie może używać kondomów, to innym też zabroni! A co!
Kiedy jeszcze byłem uczęszczającym do kościoła młodzieńcem, to miałem poważne wyrzuty sumienia kiedy wchodziłem na pornograficzne strony. I do spowiedzi... i znowu masturbacja i znowu do spowiedzi i znowu poczucie winy... Patrząc z perspektywy czasu tak odbieram religię katolicką. Daje ci kilka przyjemności. Daje ci grupę, która ma takie same problemy jak ty, poczucie wspólnoty, cel w życiu, ale potem dorzuca ci też bagaż rzeczy, których nie możesz robić (a będziesz robić, bo jesteś człowiekiem i to naturalne odruchy) i utrzymuje cię w ciągłym poczuciu winy.
Ja wiem czy z miłosiernym Bogiem jest tak różowo? Jak będę grzeczny, to pójdę do nieba, ale gdzieś tam pode mną ciągle jest groźba piekła, do którego nie chcesz się dostać, oj nie chcesz!
Znacie ten dowcip?
Ateista po śmierci trafił do piekła. Schodzi na dół, a tam od progu wita go diabeł.
-Witamy Pana!
-ee.. Witam.
-Pokażę Panu, gdzie Pan będzie mieszkał.
Diabeł zaprowadza go do luksusowego hotelu, pokazuje mu jego sypialnie, gdzie jest basen, kasyno, bar, burdel wysokiej klasy, garaż z drogimi samochodami. Facet jest zaskoczony.
Diabeł mówi:
- To wszystko w chodzi w koszt pobytu. Pan za nic nie płaci.
Ateista się zdziwił, lecz i się ucieszył. Diabeł widząc entuzjazm przybysza zadał pytanie:
-Raczy Pan sobie odpocząć już teraz, czy pozwoli mi jeszcze oprowadzić Pana po okolicach?
Ateista pomyślał, że chce zobaczyć gdzie będzie egzystował i się z godził na małą wycieczkę.
Diabeł pokazał mu plażę, pola golfowe, gdy byli w parku rozrywek nagle Ateista poczuł siarkę i usłyszał jęki, gdy spojrzał za ogrodzenie zobaczył pustynię i zobaczył cierpiących ludzi w kotłach, którzy byli paleni, niektórzy byli obdarci już ze skóry. Widok zaszokował ateistę, postanowił się zapytać diabła co to ma być. Na pytanie diabeł odpowiedział tak:
-A! Proszę się zbędnie nie zamartwiać. To są chrześcijanie. Jak sobie wymyślili, tak mają.
Ten żart śmieszył mnie, kiedy jeszcze byłem wierzącym praktykującym. To ci ironia...