niedziela, 29 maja 2011

Sound of silence

Nie doceniamy ciszy. Stanowczo nie doceniamy.
Wiecie jaka cisza może być mądra? Mądrość płynącą z ciszy można docenić, kiedy siedzisz w tramwaju i słyszysz głupie dziewczyny krzyczące na cały autobus, że "BARTEK GEJ! PATRZ!" i dodające do tego "Nową piosenkę, którą muszę wam puścić: "All day... all night... what the fuck?".
Albo siedzisz przy stole... ech, nieważne.

Mam dziwne przeczucie, że jeszcze za mojego życia będzie jakaś wojna w Europie... prawdopodobnie wschodniej, a może nawet światowa, kto wie... W każdym razie dostaniemy w dupę. Ktoś się nam wpieprzy na terytorium i nikt nie kiwnie palcem, żeby nam jakoś pomóc. Myślimy, że wszyscy są naszymi przyjaciółmi. Nasi koledzy Amerykanie.

-Ej, weźcie kogoś rzućcie do Afganistanu co? Niech powalczą razem z naszymi żołnierzami.
-No... dobra...
-Dzięki, Polska i USA to dobrzy przyjaciele
-Jeeeeej...
- Ale ci Polacy to debile...

Nie, ale serio. Myślimy, że wszyscy są dobrzy i nam pomogą i altruizm mocno. A przecież wiadomo, że jak jest jakiś kraj, który można wydymać, bo on się tak chętnie angażuje w nieswoje konflikty, to będzie to wykorzystywane. My się pchamy, gdzie nie trzeba i nic z tego nie mamy. Mamy tarczę antyrakietową? Nie. F-16? Zepsute (poza tym hej... Amerykanie tak długo je nam dawali, że zdążyły się zestarzeć. Chciałem zauważyć, że w blockbusterze "Transformers" żołnierze używają F-22, a to było kilka lat temu... także pozdro) Ale co z tego, że stare i zepsute. My się kurwa cieszymy jak by nam dawali kosmiczną technologię.

I tak jest bardzo często. Ktoś się do nas uśmiecha, a my myślimy, że już jest naszym przyjacielem, podczas gdy ten uśmiech, to uśmiech politowania...

sobota, 28 maja 2011

Suicide

Czasem się zastanawiam do kogo piszę. Raczej nie piszę do tych, o których piszę. I tak nic by z tym nie zrobili... prawdopodobnie. Niby adresuję te posty mojemu otoczeniu, ale odnoszę wrażenie, że rozumie je jakaś bardzo mała grupka. Nie wiem... tylko oni potrafią przeczytać moje posty z dystansu? Nie biorąc ich do siebie? Próbując znaleźć w nich jakiś sens, a nie nagonkę? Przecież ja nie piszę tego wszystkiego, żeby na kogoś wjechać. Ja to piszę po to, żeby uświadomić sobie i komuś kto to czyta jakieś zależności istniejące w świecie. Myślę, że to ważne. Przynajmniej dla mnie.

No, ale właśnie.
Czytanie ze zrozumieniem okazuje się być trudną umiejętnością. Interpretowanie tekstów też. Nie wiem czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale te wszystkie analizy utworów literackich nie biorą się z dupy. To nie jest tak, że autor napisał jakieś zdanie, bo po prostu mu dobrze brzmiało, a nauczyciel/ka wyciąga z niego jakieś nieistniejące sensy. Może się tak zdarzyć, że ktoś nad interpretuje, jasne, ale jeżeli jest jakaś luka, jakieś puszczenie oka do czytelnika, jakiś motyw, symbol, to raczej został on użyty po to, żeby właśnie zaznaczyć, że w tym zdaniu jest jakiś głębszy sens, który należałoby znaleźć. Poza tym. Autor tworzy swoje dzieło w jakimś stanie emocjonalnym. Odbiorca często nie jest w tym samym stanie (chociaż jeśli chodzi o analizę szkolną, to akurat można dobrze wyczuć melancholię, smutek, irytację, depresję i tym podobne emocje) dlatego musi odkryć w jakim stanie znajdował się autor, żeby móc przez pryzmat tego stanu odczytać utwór.

Np. dlaczego Paweł napisał powyższy post. Mamy tam wytłumaczenie analizy literackiej. Dlaczego? Czemu akurat teraz? Być może powodem był (jak możemy przypuszczać znając biografię autora) ból głowy i poirytowanie pierdoleniem bliskich mu ludzi oraz faktem, że nie może się dogadać z otoczeniem, ponieważ brakuje między nimi wzajemnego zrozumienia.

wtorek, 24 maja 2011

Motherfucker's diary

24.05.11

Jeśli czegoś nauczyłem się na podstawie obserwacji, a w czym próbuje mnie utwierdzić mój tata, który sam chyba jednak nie jest do końca przekonany o słuszności tej tezy, to to, że w życiu trzeba być skurwysynem. Nie chodzi o to, żeby być dla ludzi niemiłym, obrażać ich, kłócić się z nimi i temu podobne sprawy. Chodzi o to, żeby nie bawić się w litość, kiedy nie mamy ku temu powodów. Oczywiście życie byłoby prostsze, gdyby wszyscy ludzie byli dla siebie mili, szanowali siebie nawzajem, szanowali cudzą własność, chętnie udzielali sobie pomocy i zgadzali się na kompromisy dla wspólnego dobra. Ale nawet gdybyśmy zaczęli od zera, tzn. gdyby ludzkość narodziła się dzisiaj. I gdyby był jakiś nauczyciel, który powiedziałby ludziom, że przyjemniej będzie im się żyło w duchu pokoju, to i tak zawsze znajdzie się jakiś leniwy skurwysyn, któremu nie będzie się chciało pracować na jakieś dobra i je zwyczajnie podpierdoli, rozpoczynając spiralę skurwysyństwa.

Żyjemy więc w społeczeństwie, w którym tworzymy sobie małą grupkę, która jest dla nas miła i my jesteśmy mili dla niej. A wszyscy poza tą grupką, to osobniki, z którymi utrzymujemy relacje biznesowe. Ja zrobię coś dla ciebie, ty coś zrobisz dla mnie. Może ja zrobię coś dla ciebie teraz, bo przysługa od ciebie może mi się przydać w przyszłości. Vito Corleone tak stworzył swoje imperium. Przysługi. Ale jeśli nie jesteś dla mnie miły, jeśli odwracasz się ode mnie, jeśli nakręcasz przeciw mnie swojego chłopaka tak, że chce mnie skopać, mimo że nie ma powodów, jeśli mówisz na mnie źle i mi dopiekasz. Wtedy nie mam powodu, żeby ci pomóc. Dlaczego mam być dla ciebie miły? Potrzebujesz czegoś? Podejdź, porozmawiajmy, zaproponuj rozwiązanie, ale wiedz, że ja nie muszę się na nic zgadzać, a już na pewno nie mam zamiaru, dociekać jak mogę ci pomóc.

Warto spotkać na swojej drodze ludzi, którzy uświadomią ci te zależności. Ja spotkałem.

W pierwszej klasie gimnazjum, na samym początku roku zobaczyłem, że moje dwie koleżanki z klasy siedzą sobie na ławeczce, a jedna z nich ma paczkę czipsów (nikt za bardzo nikogo nie znał, chyba, że z podstawówki). Podchodzę do tej dziewczyny z pytaniem "Dasz czipsa?". Odpowiedziała mi zdaniem, które zapamiętałem do dziś: "Nie, bo gdybym ich nie miała, to byś do mnie nie podszedł."

Wnioski wyciągnijcie sami.

niedziela, 22 maja 2011

Życie po życiu

Więc tak wygląda niebo... no proszę... A może właśnie tak wygląda piekło? Całe życie w pierdolonym Szczecinie?

Zastanawiam się co ludziom tak zależy na końcu świata. Po co to przewidywać? Jeśli uda ci się przewidzieć i świat faktycznie się skończy, to nikt tego nawet nie doceni, bo nikogo nie będzie. Nie będzie niczego! Ma to na celu zwabienie nowych wyznawców do jakiejś religii? Nakłonieniu do korzystania z usług, jeśli koniec świata przewidziała jakaś wróżka? Tylko chyba marna z niej wróżka, skoro się pomyliła. Ludziom się chyba nie podoba to życie i spieszy im się na tamten świat. Tylko są zbyt... tchórzliwi? Żeby sprawdzić czy w ogóle jest jakiś "tamten świat". A koniec świata załatwiłby sprawę za nich. Nie wiem. Nie mam lepszej teorii. To jest po prostu głupie.

niedziela, 15 maja 2011

Tired

Wiecie co jest przykre?
Możesz zauważyć coś czego nikt dotąd nie zauważył. Podważyć przekonania większości. A i tak koniec końców dojdziesz, do jakiejś znanej, niepodważalnej prawdy typu:

-szkoła jest instytucją skostniałą

-ludzie są z natury egoistyczni

-moja babcia kiepsko gotuje

And there is nothing you can do about it...

Right as rain

Dzisiejsza notka zainspirowana będzie działalnością społeczności portalu Filmweb.

Współczesne kino jest dosyć proste. Stawia na klarowność, jeśli tworzy jakąś tajemnicę, to zwykle wyjaśnia ją w zakończeniu. Jeśli tego nie robi, niektórzy widzowie są zawiedzeni. A jednak są ludzie, którzy w tych klarownych ramach próbują jednak upleść jakąś intrygę. Kreują teorie, których celu w zasadzie nie rozumiem. W zasadzie nie rozumiem z czym ludzie mają problem przy odbiorze filmów.

Wiele problemów przyniosła "Incepcja". Christopher Nolan zakończył film sprytnym zabiegiem, nie mówiąc nam wszystkiego. Zakończenie otwarte. I faktycznie widzowie podzielili się na dwa obozy. Co mnie osobiście zaskoczyło, to nawet moja mama miała odmienną opinię od mojej. Moja opinia wynikała z faktu, że czasem nabieram dystansu do filmu, na chwilę wychodzę z opowiadanej w nim historii, by docenić kunszt jego twórcy. Toteż gdy pierwszy raz oglądałem zakończenie "Incepcji" zaśmiałem się, gdyż było to zagranie, absolutnie zgodne z duchem filmu. Nie muszę nawet mieć racji, żeby czerpać z niego przyjemność. Dziwią mnie ludzie, którzy muszą oglądać ten film kilka razy, żeby go zrozumieć.

Ale "Incepcja" to pikuś, w porównaniu z tym co znalazłem na forum filmu "Pulp Fiction" Quentina Tarantino. Słynna walizka. Co w niej jest? I tu znowu warto docenić pomysłowość Tarantino, który pozwala każdemu z osobna zdecydować, co by tam umieścił. Wszystko fajnie, ale niektórzy chyba przekombinowali:

http://www.filmweb.pl/film/Pulp+Fiction-1994-1039/discussion/D%C5%82ugo+zastanawia%C5%82em+si%C4%99+co+znajduj%C4%99+si%C4%99+w+walizce...+i+doszed%C5%82em+do+wniosku%2C+%C5%BCe...,1414574

Ostatnio byłem na filmie "Kod Nieśmiertelności" - polecam, dobra hybryda kina akcji i sf. I znowu. Jako, że w filmie mamy do czynienia z wydarzeniami nierzeczywistymi, bazującymi na realnym świecie, ale interpretującymi go na swój sposób, to przyjmując taką konwencję, bez problemu zaakceptujemy zakończenie. No i właśnie. W czym tkwi problem? Dlaczego niektórzy ludzie muszą znaleźć odpowiedź na wszystkie pytania, nawet jeśli odpowiedź została podana? Nie akceptują konwencji? Muszą mieć swoje, racjonalne wytłumaczenie? Proste do pojęcia? Mniej komplikacji? Mniejszy mindfuck? O co chodzi?

Albo "Wyspa Tajemnic". Zakończenie łopatologicznie wyjaśnia sprawę. No... może nie łopatologicznie, bo znalazłaby się jedna, malutka, tyci-tyci luka, dzięki której można by snuć przypuszczenia odnośnie zakończenia. Ale luka istnieje tylko pod warunkiem, że ktoś wyszedł do kibla kiedy leciał film... tak na oko z jakieś 5 razy. Ale nie. "Otwarte zakończenie" "dowolna interpretacja". Ja rozumiem. Niektórzy ludzie nie lubią zaskoczeń, zwrotów akcji, które wywracają historię opowiedzianą w filmie o 180 stopni. Ja to rozumiem. Rozumiem, że można nie lubić takich rozwiązań, ale nie rozumiem dlaczego niektórzy nie widzą tego, co przekazuje twórca. Czasem reżyser puszcza widzowi oczko, a ci niepojętni myślą, że mu paproch wpadł. Noż kurna!

Zrobię taki film, który będzie bardzo poplątany i ci którzy wyłączą myślenie się nie połapią. Nie można obniżać poprzeczki, bo to czysty regres. Widza trzeba sobie wykształcić. A jak nie kuma, to niech znajdzie sobie inne kino, które będzie lubił i rozumiał.

środa, 11 maja 2011

Road back home

I wróciłem.
Jezu Chryste wróciłem.
Powolny rozpad w szarości bezsensu.

Wystarczy jeden dzień w szkole, żebym z (podobno) miłego i komunikatywnego człowieka stał się na powrót cynicznym pesymistą. Po co mi obliczanie tego czy okręgi są styczne czy nie, a jeśli tak, to jak? Jestem za specjalizacją. Wiem, że to przez nią Amerykanie są jacy są, ale spójrzmy na to z tej strony: wystarczyło kilkaset lat, żeby z niczego stworzyli jeden z najpotężniejszych krajów na świecie. Po co mam się uczyć wszystkich państw świata? Kto to zapamięta? Niektórzy Anglicy myślą, że Polska ma problemy w związku z sytuacją w Libanie i śmiercią Bin Ladena, oraz że Czechosłowacja nadal istnieje. Rozumiem. Uczmy się ogólnych rzeczy, ale trochę rozsądku!
Mam wrażenie, że wszyscy chcą tylko szkołę odpękać, a potem mają to w dupie. Nawet ludzie w ministerstwie edukacji chyba już zapomnieli jak to było być uczniem. Obowiązkowa fizyka na maturze, żeby młodzież zaczęła się jej uczyć? Serio? Czy ktoś w tym kraju myśli?

Albo nie myślą, albo myślą ideałami. Noż kurwa. Idealiści powinni zginąć. Wszyscy. Świat nigdy nie był i nie będzie pełen grzecznych ludzi, pomagających sobie nawzajem i współpracujących ze sobą. Prawda Bartosz? Po drodze do mojego bloku można zobaczyć znak "Miejsca parkingowe tylko dla mieszkańców Klonowica 11a i 11b". Tak? A jak to sprawdzisz? Nie sprawdzisz? To po kiego chuja stawiasz taki durny znak? Jak ktoś będzie chciał sobie stanąć, a mieszka na... Unii Lubelskiej, to sobie kurwa stanie i chuj mu zrobisz. Zrobilibyście jakiś pożytek z tego kawałka metalu. Nie wiem... zrobili kosę i masowo pościnali etaty w urzędach.

Przesiadka z metra do autobusu i od razu spotykam cwaniaczka puszczającego muzę z komórki, pijanego faceta i parę dziadków pieprzących o żywopłotach. Takiego combo jeszcze nie było. To już wolę siedzieć cicho obok czarnych, żółtych i zielonych i czuć się obco niż jeździć razem z tymi ludźmi.

TRZEBA STĄD SPIERDALAĆ!

PÓKI JESZCZE NIE DALIŚMY SIĘ W TO WCIĄGNĄĆ!




Edit

http://natablicy.pl/w-2015-r-obowiazkowa-matura-z-fizyki,artykul.html?material_id=4dc106dd16f1da2447010000

Polecam, szczególnie komentarze.

wtorek, 3 maja 2011

Retrospektywa

Przez tydzień na blogu nic się nie pojawi. Może już nigdy nic się nie pojawi, bo autokar, którym będę jechał się rozbije i zginę. Jeśli tak się stanie, to cieszyłbym się Got, gdybyś wszedł tu i jakoś podsumował moją i twoją działalność na tymże blogu. Przerwę rozpoczynamy (a może działalność kończymy) krótką retrospektywą. Ej, pamiętacie jak mówiłem, że retrospektywa będzie krótka. Nie mówiłem serio.


Bezsens

Krótkość tekstu
Urywek życia
Radość bycia
Wartość pretekstu
Absurd
!


aha boom biddy bye bye (by Got)

koniec chyba już forever.
postanowiłem że odchodzę i z blogspota.
zastanawiam się w sumie po co tak naprawdę stworzyliśmy tego bloga.
gdy odchodziłem z fotobloga miałem dosyć pisania do "ściany". czy teraz jest inaczej?
nie. myślę że nie.
a więc....
odchodzę i zostawiam wam Fiyo'a. (mój pseudonim się odmienia - Fiyo)
oby was to nie zniechęciło do odwiedzania iliketrainz bo czasem można coś tu poczytać.
rozmyślam nad powrotem do fotobloga w nowym wydaniu.
będę zamieszczał fotki z muzyką. takie tam artystyczne gówno o ile w ogóle wypali.
mam dosyć tego pierdolenia.
bawienia się w nauczyciela.
filozofa.
kim ja tak naprawdę jestem, że miałem w ogóle plany wskazywać ludziom drogę?
to jak mają się zachowywać?
myśleć?
że jak kurwa?
że niby ja?
ja mam bardziej nasrane we łbie niż większość z was.
nawet nie skończyłem szkoły(jeszcze lulz).
więc serio... ja?
musiało mnie nieźle popierdolić.

ostatnio mnie nawet facebook wkurwia, nie mówiąc już o szkole, rodzince(:*), itd. itd.

kurwa nie ogarniam własnego życia, jest popierdolone i wszystko się jebie.
czas zabrać się za naprawę rzeczy które jeszcze dadzą się naprawić a potem będę filozofował i nauczał "życia"(hehe... nauczał... hehe.... życia.... hehe...yyy... tak...). a jak się nie da to wiecie: boom biddy bye bye
ganna be an hero.

także nara kuwa.... miłych lotów, miłości, szczęścia, kasy w chuj, wazeliny żeby dupa was nie bolała i może puszkę piwa pod koniec dnia, żebyście mogli sobie spokojnie jebnąć zadek na foteliku i włączyć telewizorek.
odpocząć.

aha
boom biddy bye bye.


Anonimowy pisze...

"a propos czytania, jeśli to czytasz to zostaw komentarz. Dobrze byłoby wiedzieć, że nie jestem wariatem i nie piszę do siebie." -

as you wish and as you expected


Piszesz do ogółu. Jebany ogół coś Ci nie odpowiada. Odpowiada Ci jebak anonimowy - i tak kurwa źle. Jak nie chcesz odpowiedzi to na chuj piszesz? Dostajesz odpowiedzi na poziomie na jakim piszesz. Saaaad. Dzielisz się swoimi problemami, swoim życiem, swoimi przemyśleniami. A ktoś dzieli się swoją opinią w tych właśnie kwestiach. Najwyraźniej też lubi to, co robi - czego kurwa pozwalasz komentować jak Ci to nie leży?!

pozdro frajerze od jebaka anonimowego.

Fiyo pisze...

Zajebista opinia. 3 obrazki. Tak strasznie dużo opinii... To napisz coś. Napisz coś innego niż "przestań wszystko analizować i zacznij żyć", bo mam już dosyć takiego pierdolenia. Napisz coś ustosunkowującego się do mojej wypowiedzi. Nie rzucaj trzech z dupy wziętych obrazków, które nawet nie są twojego autorstwa i gówno wnoszą w moje życie.

Anonimowy pisze...

Napisz coś co warto skomentować (:na poziomie). Pierdolić i narzekać każdy umie. Wkurwianie się też nie jest sztuką, a Twoje mnie elegansio rozbawiło. Napisz notkę, będzie i twórzy komentarz. Nie łysy bullshit bez dupy, z jedną ręką i połową nogi. Notkę.
I nie chodzi o to, żebyś porzucił analizowanie i zaczął żyć kompletnie się od tego odcinając. Tylko żebyś nie popadał ze skrajności w skrajność i umiał połączyć życie z analizowaniem. Kluczowym słowem jest "połączyć". Bo analizowanie-narzekactwo-oglądanie filmów to jeszcze za mało żeby podciągnąć pod życie
- jebaka anonimowy



Anonimowy pisze...

ustawianie opisów na gadu, w których informuje się innych o całym planie dnia, dolaczanie do durnych grup 'jeżeli Ci na mnie zależy - pokaż to', nawet wrzucanie zdjęc . bez sensu .

a jednak mimo tego, że rozważałam parę razy usunięcie fejsbuka, bo po co mi on, za kazdym razem spoczywało na niczym, gdyż ogarniał mnie strach 'A CO JAK COS WAŻNEGO MNIE OMINIE' (nowe zaproszenie do wydarzenia, w którym i tak nie wezmę udziału, informacja znajomego o tym co właśnie je albo NAJGORZEJ zdechną mi rybki) .

nie mam pojęcia co miałbyś odpisać na tak konstruktywny komentarz, nie poczuję się urażona, gdy go przemilczysz . :)

Anonimowy pisze...

Today I'm gonna die. And you'll know it - cos' you'll see it on facebook.



cyslaw. pisze...

Uważam, że ludzie po prostu chcą się pochwalić swoim szczęściem, chociaż szczerze mówiąc nie wiem w jakim celu i komu to potrzebne.

Anonimowy pisze...

"To już 6 miesięcy, nie wiadomo kiedy to się stało." Stan wiedzy seksualnej dzisiejszej młodzieży mnie przeraża. Nie wiedzą nawet podstawowych rzeczy, a już się zabierają do roboty, wszystko przez te zerotyzowane media. TRAGEDIA: dzieci rodzą dzieci i powstają patologie.
Tak, kocham śledzić na facebook'u zmiany statusów na ,,w związku" lub ,,wolny/a" i towarzyszące temu komentarze typu: free as a bird, a pod nim o stary, zajebiście, tak trzymaj !


Anonimowy pisze...

bogu niech będą dzięki że narzekanie na wszystko i wszystkich jest takie kurwa kreatywne

Z tym się Twój świat czasem nie boryka?

Wyjdź z domu. Może pod Twoim blokiem napierdalają się magowie.


ŁOOO kurwa. Są pod moim, gnoje



Anonimowy pisze...
Jesteś spróchniałą, cyniczną, odczłowieczoną kupką miszmaszu poglądów starych z nowymi. Fuck it, zmieszałeś te najgorsze z najgłupszymi. Damn it, tak je wymieszałeś, że stworzyłeś "nic z czarną dziurką"

Bless ya, I like it

Anonimowy pisze...

bezsensowna refleksja o bezsensie bez sensu
LOWE.
Idźmy tą drogą, pełnoletni patafiani.

Koniec ogłoszeń, moi mili parafianie.


Anonimowy pisze...

Bo TY patrzysz tylko na CYCKI! i na wszystkich patrzysz z góry. Przykra prawda. Dziewczyn, z którymi da się porozmawiać jest wiele, tylko Ty ich widocznie nie zauważasz albo One nie chcą z Tobą rozmawiać, bo nie masz klasy i nie potrafisz przyznać się do błędu.
Poeto...

Anonimowy pisze...

A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że ty facet, który tyle gadasz, że nie można czuć się wyjątkowym, sam czujesz się lepszy od innych. Patrzysz na ludzi z góry (szcególnie na dziweczyny) i wiedzą o tym wszyscy. Poza tym żadna dziewczyna, która to przeczyta nie będzie chciała z Tobą pogadać, bo już wiadomo, że patrzysz tylko na wygląd.
Zamiast narzekać tyle nad tym jaki beznadziejny jest Szczecin, szkoła, osoby które Cię otaczają zastanów się nad sobą.

Anonimowy pisze...

Muszę przyznać że zgadzam się z poprzednimi komentarzami.
Jeżeli jedna osoba mówi Ci coś negatywnego o Tobie - nie przejmuj się, pewnie to zwykły idiota, jeżeli to samo powie druga osoba - nie przejmuj się, to zbieg okoliczności, ale jeżeli to samo powie trzecia osoba - to nie przypadek zastanów się nad sobą, bo coś jest nie tak.

Anonimowy pisze...

Zgadzam się w 100% z tymi komentarzami. Jak uważasz się za pępek świata i osobę mądrzejszą od innych, to nie dziw się, że żadna dziewczyna Cię nie chce. Po prostu ona widzi jak traktujesz innych oraz z jaką wyższością się do nich zwracasz. ;-)



Anonimowy pisze...

dobrze że jest sens robić z tego problem i poruszać go od razu na blogu.

to ciekawe że ludzie nie mają innych spraw do poruszenia i paradoksalnie psioczą na to, że cały świat nie robi nic twórczo-kreatywnego


silly, huh?

Fiyo pisze...

Jest sens. Mnie to pomaga.

Tylko jaki jest sens wytykania braku sensu, komuś kto ze znalezieniem sensu ma ewidentny problem?

Anonimowy pisze...

pomoc w poszukiwaniach przez odrzucenie pewnego bezsensnu jako bezcelowego

no proszę. wyszło dość spójnie

Anonimowy pisze...

Oj daj spokój, nie obrażaj się.

be creative, create

niedziela, 1 maja 2011

Chrzest

"Boga prawdopodobnie nie ma. Przestań się martwić i ciesz się życiem."

Co jest złego w powyższym haśle poza negacją istnienia Boga (którą niektórzy mogą uznać za coś złego)?

Według mnie - nic. Slogan ten ma pozytywny wydźwięk, zachęca nas do cieszenia się życiem, korzystania z niego. Okazuje się jednak, że jest to brzydki slogan. Nu - nu. Ciuś - ciuś. (jeśli ktoś wie dlaczego małym dzieciom mówi się "ciuś - ciuś" trąc palec o palec, to proszę o komentarz. Stworzyliśmy z Jankiem kilka teorii na ten temat, ale jakoś żadna nie wydaje mi się prawidłowa)

Dlaczego jest zły? Prosz bardz:
http://www.ziarnoprawdy.pl/articless/apr-2-2011.html

Jeśli przeczytacie ten artykuł, to po zakończonej lekturze będziecie przedstawiać jeden z dwóch poglądów:
a) Autor ma całkowitą rację. Odrzucenie Boga prowadzi do zepsucia, które obserwujemy we współczesnym świecie. Narkomania, przestępczość, generalnie - ZŁO.
b) Eee... co? Nie ma związku między ateizmem, a upadkiem moralnym. Autor chyba nie bardzo zrozumiał do czego nawołuje ten slogan.

Jestem przedstawicielem poglądu "b". Pozwolicie, że poświęcę chwilę na wyjaśnieniu panu Herbertowi Torkelsonowi kilku kwestii.

Po pierwsze.
Autor użył słowa "prawdopodobnie" przy negacji istnienia Boga, ponieważ nie jesteśmy w stanie przeprowadzić ostatecznego i niepodważalnego dowodu na jego nieistnienie (tak samo jest w przypadku udowodnienia jego istnienia). Ma to kilka przyczyn. Najważniejszą jest chyba fakt, że nieważne jakie boskie działanie zostałoby racjonalnie wytłumaczone, Kościół je albo zaneguje, albo uzna za nieprzeczące istnieniu. Jak w przypadku 7 dni na stworzenie świata czy rozstąpienia się morza czerwonego. Dni - "Nie można tego opisu brać dosłownie". Morze - "Naukowy dowód na możliwość wystąpienia takiego zjawiska, nie tylko nie neguje boskiej ingerencji, ale czyni ją jeszcze bardziej wspaniałą". I my dajemy sobie to wciskać...

Po drugie.
"Po drugie, slogan ten sugeruje, że wiara w Boga powstrzyma cię od cieszenia się życiem. Innymi słowy, jeśli tylko udałoby się nam pozbyć pojęcia Boga i religijnych zahamowań, moglibyśmy w pełni korzystać z życia."
Na tym autor kończy swój drugi argument... wait what?! Przecież w zasadzie nie zajął w nim stanowiska. Nie napisał, że wiara w Boga nie powstrzymuje nas przed cieszeniem się życiem. Dlaczego tego nie zrobił? Moja koncepcja jest taka, że wiedział, że musiałby skłamać. Jesteś szczęśliwym katolikiem? A jak często chodzisz do spowiedzi? Częściej niż raz na miesiąc? A dlaczego? Męczy cię poczucie winy? Robisz jakieś "złe" rzeczy, które mogłyby się panu Bogu nie spodobać? A dlaczego je robisz? Może są przyjemne? Ciuś-ciuś katoliczku, ciuś-ciuś.
Masturbacja - grzech (nie wiem dokładnie przeciw czemu/komu, słyszałem już wiele koncepcji, wszystkie... dziwne). Co na to seksuolodzy?

http://www.youtube.com/watch?v=RdoRiwsntyc

http://wyborcza.pl/10,82983,9117437,Dr_Leonowicz__Niepokoj_budzi_podawanie_nieprawdziwych.html

Po trzecie.
Tak jak wspomniałem wcześniej. Nie ma związku między ateizmem, a upadkiem moralnym. Stalin był ateistą. I co z tego? Hitler był wierzący. Suprajs, suprajs! Czy to znaczy, że każdy wierzący chce zabić miliony istnień? No chyba nie.

Słyszeliście kiedyś o satanistycznych lub ateistycznych protestach przeciw czemuś? Nie wiem... np. przeciw kocertowi Slayera, albo Madonny, albo paradzie równości? Nie? Hm... a o chrześcijańskich? Tak? Ciekawe... Ateiści, sataniści i jeszcze parę innych grup nie ma jakoś problemu z cudzą wiarą, poglądami moralnymi, seksualnością. A chrześcijanie (ci głośni, nie wszyscy) bardzo chcą, żeby wszyscy byli tacy jak oni. Zazdrość? "Niewierni pójdą na koncert Madonny, którą bardzo lubię, a ja nie, bo to akurat Wniebowstąpienie NMP... zróbmy protest!".
Albo poseł protestujący przeciw automatom z prezerwatywami (sic!).

http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110407/KOMENTARZ/30495886

On nie może używać kondomów, to innym też zabroni! A co!

Kiedy jeszcze byłem uczęszczającym do kościoła młodzieńcem, to miałem poważne wyrzuty sumienia kiedy wchodziłem na pornograficzne strony. I do spowiedzi... i znowu masturbacja i znowu do spowiedzi i znowu poczucie winy... Patrząc z perspektywy czasu tak odbieram religię katolicką. Daje ci kilka przyjemności. Daje ci grupę, która ma takie same problemy jak ty, poczucie wspólnoty, cel w życiu, ale potem dorzuca ci też bagaż rzeczy, których nie możesz robić (a będziesz robić, bo jesteś człowiekiem i to naturalne odruchy) i utrzymuje cię w ciągłym poczuciu winy.

Ja wiem czy z miłosiernym Bogiem jest tak różowo? Jak będę grzeczny, to pójdę do nieba, ale gdzieś tam pode mną ciągle jest groźba piekła, do którego nie chcesz się dostać, oj nie chcesz!



Znacie ten dowcip?

Ateista po śmierci trafił do piekła. Schodzi na dół, a tam od progu wita go diabeł.
-Witamy Pana!
-ee.. Witam.
-Pokażę Panu, gdzie Pan będzie mieszkał.
Diabeł zaprowadza go do luksusowego hotelu, pokazuje mu jego sypialnie, gdzie jest basen, kasyno, bar, burdel wysokiej klasy, garaż z drogimi samochodami. Facet jest zaskoczony.
Diabeł mówi:
- To wszystko w chodzi w koszt pobytu. Pan za nic nie płaci.
Ateista się zdziwił, lecz i się ucieszył. Diabeł widząc entuzjazm przybysza zadał pytanie:
-Raczy Pan sobie odpocząć już teraz, czy pozwoli mi jeszcze oprowadzić Pana po okolicach?
Ateista pomyślał, że chce zobaczyć gdzie będzie egzystował i się z godził na małą wycieczkę.
Diabeł pokazał mu plażę, pola golfowe, gdy byli w parku rozrywek nagle Ateista poczuł siarkę i usłyszał jęki, gdy spojrzał za ogrodzenie zobaczył pustynię i zobaczył cierpiących ludzi w kotłach, którzy byli paleni, niektórzy byli obdarci już ze skóry. Widok zaszokował ateistę, postanowił się zapytać diabła co to ma być. Na pytanie diabeł odpowiedział tak:
-A! Proszę się zbędnie nie zamartwiać. To są chrześcijanie. Jak sobie wymyślili, tak mają.

Ten żart śmieszył mnie, kiedy jeszcze byłem wierzącym praktykującym. To ci ironia...

Takie trochę wytłumaczenie... taki trochę apel...

I dziękuję bardzo!
I pan Wojciech Cejrowski bardzo mi pomógł, można by rzec - wsparł duchowo.

W dzisiejszym odcinku "Po mojemu" w dziale "To mnie wkurza" wymienił przysłowia, które go wkurzają, bo są głupie. Aczkolwiek podszedł do problemu bardziej filozoficznie niż nerwowo. Jakie przysłowia?

"Widzisz drzazgę w oku brata, a w swoim belki nie widzisz"
"Chcesz zmienić świat? Zacznij od siebie".

Jego komentarz brzmiał mniej więcej tak:
Dlaczego mam zaczynać od siebie? Przecież od siebie jest najtrudniej. Jeśli jestem kleptomanem i podkradam rzeczy, to znam problem. Jeśli widzę ludzi, którzy mają taki sam problem, to powinienem im pomóc! Albo jeśli mam problem z alkoholem i widzę, że już mi się zaczynają ręce trząść, to powinienem pomóc innym, u których zobaczę to samo, a nie myśleć "Ok, to ja się najpierw zapiszę do AA, wyleczę się, a dopiero potem będę pomagał". Nie! Naprawiajmy świat kiedy możemy!

Jeśli ktoś mi zarzuca hipokryzję. Zgoda, zdarza mi się wychodzić na hipokrytę. Tylko, że my wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu hipokrytami, ale chyba nikt nie chce być. Dlatego będę wskazywał momenty hipokryzji innych. Będę mówił o tym co mnie boli w moim otoczeniu i co uważam za głupie, bezmyślne. I liczę na rewanż. Ja jestem otwarty na dyskusję, oczywiście jeśli jest konstruktywna, bo jeżeli ktoś zaczyna mnie obrażać i wyzywać, to po co mam z kimś takim rozmawiać. Liczę na komentarze. Ja spróbuję poprawić was, wy spróbujcie poprawić mnie. Nie róbcie jak mój kolega, który dyskutował ze mną długo, długo, a potem chyba z braku innych argumentów zrobił słynny unik "Ale ty też tak robisz". A kiedy mu powiedziałem, żeby mi wskazał momenty, w których tak robię, rzeczy, które uważa we mnie za złe, to odpowiedział "Nie, bo to twoja sprawa i sam powinieneś to zauważyć".

Zauważyć coś u siebie jest najtrudniej, bo ze sobą jesteśmy 24/7 i przyzwyczailiśmy się do swoich zachowań i nie widzimy w nich nic złego. Nie możemy przecież żyć w ciągłym poczuciu winy. Ale inni widzą nasze wady. To nie jest tylko moja sprawa. To jest sprawa wszystkich, z którymi się stykam. Jeżeli chcesz mnie jakoś poprawić, jakoś mi pomóc, to porozmawiaj ze mną o tym.

Pomóżmy sobie w byciu lepszymi ludźmi.