Jest coś takiego doborze naturalnym, że możemy mu przypisać zachowania pozornie z nim niezwiązane.
Przykład:
Dlaczego Stargadzianie podpieprzają ci frytki na obiadokolacji? Dlaczego na ich stole jest 6 misek z frytkami, podczas gdy na niektórych nie ma żadnej? A no to pewnie dlatego, że przetrwają najsilniejsi.
Jeśli nic nie robisz w kierunku pozyskania frytek, czyli np. nie robisz wyprawy do kuchni w celu ich zdobycia, tylko siedzisz przy stole i czekasz aż pojawią się one w jakiś cudowny sposób, to się nie dziw, że ich nie ma. Jasne, w związku z tym, że zapłaciłeś za wyjazd tyle samo co inni i spełniasz te same wymogi, to na twoim stole POWINNY pojawić się frytki. Tak byłoby sprawiedliwie. Tylko, że świat nie jest sprawiedliwy. Możesz uznać, że bitwa o frytki to jakiś banał, tyle że zauważ, że sprawiedliwości nie ma już na poziomie banału! A co będzie dalej? Tylko gorzej. Jak dasz sobie podpieprzyć frytki, to możliwe, że dasz sobie też podpieprzyć dobrą ofertę pracy, dom, klienta, kobietę, można tak wyliczać i wyliczać.
Nie mówię, że pochwalam egoistyczne podejście do świata i dbanie o swoją dupę, ewentualnie również o dupę współplemieńców. Nie. Nie pochwalam, to prymitywne. Ale rozumiem ten mechanizm. Tak działa dobór naturalny. Zrozum to, zacznij walczyć, albo zgiń. W niektórych kwestiach nasze zachowania są tak samo prymitywne, jak u naszych praprzodków. Jedyna różnica jest może taka, że u nas jest może więcej finezji, albo są to bardziej przemyślane akcje. Coś w ten deseń chyba.
Tak sobie jesteś tym nastolatkiem. Korzystasz sobie z życia. Chodzisz do szkoły. Nie masz zobowiązań (w większości). Bla-bla-bla.
A potem?
Wszyscy dookoła ciebie chcą ci uświadomić, że musisz zadbać o solidny fundament życia. Znajdź pracę. Mieszkanie. Wypracuj jakiś poziom i się go trzymaj. Ciesz się póki jesteś nastolatkiem, bo to najlepszy okres w życiu, ale myśl już o przyszłości, bo potem będzie ciężko. Nie masz się co cieszyć, że skończyłeś 18 lat. ZUS już cię namierza.
Życie nie ma sensu. Rodzimy się, rozmnażamy, umieramy. Naprawdę chcecie, żeby wasze życie tak wyglądało? Pracuj, pracuj, zarabiaj na utrzymanie, na przeżycie, zrób sobie dzieci, zarabiaj na ich utrzymanie, potem umrzyj i niech one zaczną zarabiać na swoje utrzymanie i tak w kółko. Do dupy takie życie. Oczywiście trybiki w wielkiej maszynie są potrzebne, ale ja mam większe aspiracje. Chciałbym być np. taką dźwignią, która porusza trybikami. To by była fucha... pewnie słabo płatna, ale ileż z niej satysfakcji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz