sobota, 13 października 2012

Co za popierdolony dzień

Poszedł spać jako człowiek. Obudził się jako zombie. W pierwszym odruchu przetrwania podszedł do lodówki. Kanapka z szynką, to mogło podtrzymać jego egzystencję przez najbliższych kilka godzin. Mleko? Czemu nie.

Poczuł potrzebę dymu, więc udał się na schody. Odpalając papierosa zastanawiał się dlaczego ma brodę. Zombie z brodą. Resztka mózgu podpowiadała mu, że coś w tej bajce nie gra, ale szybko została uciszona przez zombiczą naturę co raz głośniej wołającą o mózg. Czyjś mózg. Schodząc ze stopnia spojrzał w przyszłość, w której zobaczył siebie siedzącego przy barze w akademikowym klubie i pijącego coś co nie obciążało zbytnio jego sakiewki, a jednocześnie podnosiło poziom alkoholu w jego krwi.

Przekręcił klucz i wszedł do pokoju. Głos z korytarza powiedział "kawa". Tak, kawa to byłby dobry pomysł. Niestety, była ona poza jego zasięgiem. Usiadł z powrotem na łóżku, czekając na nieuniknioną przyszłość.



Co za popierdolony dzień... nawet nie do końca "dzień-po".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz