Wrócę tu na chwilę, żeby poruszyć istotną moim zdaniem kwestię, jaką jest niechęć do homoseksualistów.
Mój współlokator poinformował mnie wczoraj, że we Francji zalegalizowano związki partnerskie osób homoseksualnych i adoptowanie dzieci przez takie związki. Właśnie to sprawdziłem, zrobiono to już jakiś czas temu, ale nie o szybkość reakcji tu chodzi. On uważa, że to problem. Na moje stwierdzenie, że to dobrze, że dziecko z domu dziecka będzie miało rodzinę, stwierdził, że wolałby być w domu dziecka. Mocne stwierdzenie.
Skąd w nas ta niechęć? Ze strachu? Czy boimy się osób o odmiennej orientacji? Ale dlaczego? Nie jestem w stanie pojąć tego, co jest złego w rodzinie, w której są dwie osoby tej samej płci. Ludzie mówią, że to nienaturalne, że musi być matka i ojciec. Kto tak powiedział? Dlaczego musi? Co ze wszystkimi rodzinami, w których dziecko wychowuje samotna matka, a ojciec jest tylko raz na jakiś czas, pojawia się od wielkiego święta, albo w ogóle go nie ma? To jest "normalna", "naturalna" rodzina? Albo co z dziećmi osób w młodym wieku, które już zawsze będą zdane na pomoc rodziców, co będzie rodzić napięcia i możliwe, że doprowadzi do jakiejś patologii... nie musi, ale różne są przypadki.
Nie widzę w tym nic strasznego, bo związki homoseksualne będą musiały się sporo natrudzić, żeby mieć dziecko. W pewnym sensie jest to trudniejszy proces niż w związkach heteroseksualnych. Można więc przypuszczać, że jeśli już im się uda adopcja, to zaangażują się w to wychowywanie.
Nie rozumiem też argumentu "jeśli byłbym wychowywany przez związki homo, to pewnie byłbym gejem". Bo co? Bo patrzysz na swoją rodzinę i widzisz takie zachowania? Serio? Kto tak twierdzi, to głupota. A już w ogóle nie rozumiem argumentu, że to wbrew naturze i jest to krok do zmniejszenia liczebności narodu. Bo co? Bo homoseksualiści się nie rozmnażają tak? Hm... a może rozważ te dwa argumenty i jakoś je ze sobą połącz. Homoseksualiści się nie rozmnażają, ale ciągle są "nowi". Czyli, że geje, to ludzie wychowywani w "normalnych" rodzinach, gdzie jest ojciec i matka... i gdzie jest teraz twój argument o pójściu za przykładem rodziców?
I co wy macie z tym rozmnażaniem? Jest nas na świecie ponad 7 miliardów, w tym pewnie jakieś 3/4 nie wie co ze sobą zrobić. I po co to? Żeby był ktoś, kto będzie zarabiał na emerytury dla starszych? Żeby gatunek ludzki nie wymarł? Niech wymiera, Ziemia miała się lepiej bez niego. To dążenie do przedłużenia gatunku nie odróżnia nas za bardzo od zwierząt. Twój kot też pewnie chciał przedłużyć gatunek, ale go wykastrowano... no cóż. A z tym, że to nienaturalne. Homoseksualizm jest też obecny u zwierząt. Wbij do dżungli, znajdź jakąś grupę szympansów bonobo i powiedz im, że żyją w sprzeczności z naturą. No co? Tak uważasz. Widocznie dziko żyjące zwierzęta też mogą być nienaturalne.